AktualnościNASZA ROZMOWA

PRZED NAMI CZAS WIELKICH WYZWAŃ

ROZMOWA “MH” Z ARTUREM JACKIEM WILKONIEM PRZEWODNICZĄCYM ZZ PRACOWNIKÓW HUTY ŁABĘDY SA

„MH”: „MH”: Panie Przewodniczący za nami trudny rok dla hutnictwa. Jaki on był dla pracowników Huty Łabędy i spółek?

A.J.Wilkoń: Generalnie rzecz ujmując można powiedzieć, że był to dobry rok dla pracowników Huty Łabędy i spółek Grupy Kapitałowej. Nie mieliśmy problemów z przestojami, zamówieniami ect. Załoga wypracowała solidny zysk, więc rok 2023 zaliczymy na plus, choć faktycznie wiele firm hutniczych borykało się z ogromnymi problemami.

 W minionym roku wynegocjowaliśmy nie małe podwyżki, które w szalejącej inflacji zrekompensowały wzrost cen. Wszyscy pracownicy huty otrzymali również benefity w postaci dodatkowych świadczeń z okazji świąt, dnia hutnika, a także karty lunchowe i na dniach kartę sportową. Patrząc z perspektywy minionych 12 miesięcy hutnicy z Łabęd powinni być zadowoleni, bo dobrze wiemy, że w innych zakładach, w tym w spółce Cognor Ferrostal Łabędy były przestoje produkcyjne, a ludzie otrzymywali pensje bez dodatków, premii, które były na bardzo niskim poziomie. Pracownicy spółek Grupy Kapitałowej Huty Łabędy – ZEM Łabędy i Eko-Pro-Hut też moim zdaniem nie mogą narzekać, bo były podwyżki i różnego rodzaju bonusy. Oczywiście były one mniejsze aniżeli w samej hucie, ale spółki te generują znacznie mniejsze przychody. Jako strona społeczna musimy z jednej strony brać pod uwagę sytuację załogi, bo do tego jesteśmy powołani, ale z drugiej też sytuację finansową poszczególnych spółek. To się nazywa odpowiedzialność za załogę i dobro firmy. Tak też działa Związek Zawodowy Pracowników Huty Łabędy.

Jednak nie wszystkie działania roku ubiegłego możemy zaliczyć na plus. Niestety nadal naszym podstawowym zmartwieniem pozostaje kwestia braku inwestycji prorozwojowych, o których już wielokrotnie mówiłem na łamach „MH”. Pomimo zapowiedzi nie widzimy żadnych konkretnych działań, a czasu jest coraz mniej. Rozpoczęte procesy związane z zamykaniem kopalń, które może zostaną o kilka lat wydłużone, są nieuniknione i musimy być do tego przygotowani. Czy to będzie rok 2040, czy 2050 to de facto w perspektywie 25 lat możemy utracić nasz podstawowy rynek obudów górniczych. Moim zdaniem inwestycje gwarantujące przyszłość Huty Łabędy powinny być już realizowane. Proces inwestycyjny to kilka lat, do tego trzeba wejść na rynek z nowym produktem i przekonać do niego klientów. To nie jest takie proste. Jako strona społeczna oczekujemy szybszej reakcji na zmieniające się otoczenie makroekonomiczne i działania pozwalające budować przyszłości Huty Łabędy w oparciu o nowe asortymenty, które w perspektywie kilkunastu lat zastąpią w naszym portfolio sektor górniczy.

W tym miejscu chciałbym przypomnieć byłego prezesa Zenona Górniaka, który dekadę temu zbudował drugą nogę, która miała stabilizować zawirowania na rynku górniczym. Niestety profile i rury jak się okazuje nie są w stanie zastąpić produkcji obudów i akcesoriów górniczych. Dlatego też chcemy, aby decydenci, właściciele w końcu podjęli konkretne działania na rzecz rozwoju Huty Łabędy w oparciu o całkiem nowe produkty hutnicze. Takie, które pozwolą utrzymać bardzo dobre i wartościowe miejsca pracy dla kolejnych pokoleń hutników.

„MH”: Poprzedni rząd przekazał Węglokoksowi 560 mln złotych na realizację najpilniejszych inwestycji w stalowej grupie. Czy z tych pieniędzy zostało coś zrealizowane w Łabędach?

A.J.Wilkoń: Na dzień dzisiejszy nie posiadam informacji na temat owych 560 mln złotych, które rząd Zjednoczonej Prawicy przekazał na inwestycje dla Huty Łabędy, Huty Pokój Profile, Huty Pokój i Walcowni Blach Batory. Dużo się o nich mówiło, podobno zostały one przekazane w formie papierów Węglokoksowi. W tej sprawie mogę powiedzieć tylko tyle, co wiem z doniesień medialnych.

Zarząd Huty Łabędy poinformował nas, że prace nad inwestycjami są zaawansowane, ale wbicia przysłowiowej łopaty nie było. To jest przerażające, że od czasu spotkań z ministrem Pyzikiem i Wesołym minęło tyle czasu, a ich obietnice są bez pokrycia. Do tego dochodzi temat mitycznej nowej stalowni i walcowni, który rozgrzewał do czerwoności nasze hutnicze środowisko. Nic w tym zakresie nie zostało zrobione. Patrząc na krajowy rynek energii na dzień dzisiejszy nie ma możliwości zagwarantowania dla takiej stalowni odpowiedniej ilości prądu. Trzeba również pamiętać, o innych mediach i o złomie. Mówienie o budowaniu silnej polskiej grupy hutniczej opartej o własny wsad wydaje się mało realne, by nie powiedzieć, że wręcz nierealne. Był czas na zakup od syndyka Huta Częstochowa. Zarząd Węglokoksu pomimo, że głośno się mówiło o problemach z dostępnością wsadu nie stanął do przetargu, a można było kupić stalownię za niespełna 180 mln złotych, a nie mówić o planach inwestycyjnych za 5 mld złotych. 

„MH”: Hutnictwo już wkrótce ma być zeroemisyjne, ale aby tak się stało potrzeba ogromnych inwestycji…

A.J.Wilkoń: Huta Łabędy jest przetwórcą wsadu kupowanego od dostawców zewnętrznych. Jednak problem Zielonego Ładu dotknie również nas, bo będziemy musieli produkować nasze wyroby z tzw. zielonej stali, która na dzień dzisiejszy jest droższa. Cognor Ferrostal Łabędy, z którym sąsiadujemy produkuje stal ze złomu, czyli surowca zdekarbonizowanego, jednak przy cenach energii, produkowanej z węgla, przegrywa z dostawcami z krajów trzecich. Tak nie powinno być, ale na rynku rządzi zasada – kupuj gdzie taniej. Zarządy są rozliczane wyników i z zakupu jak najtańszych komponentów do produkcji. Wszem i wobec głośno mówi się o chęci utrzymania przemysłu w Europie, godnych płacach, ale za tymi hasłami nie idą konkretne czyny. To jest moim zdaniem hipokryzja polityków unijnych, którzy podkręcają cele klimatyczne nie patrząc na przemysł. Jeżeli nie zaczniemy bronić unijnego rynku, to zaleje nas stal z Chin, Indii, Malezji, Wietnamu… Tam nikt nie patrzy na normy czy zanieczyszczenie środowiska. (…)

CAŁĄ ROZMOWĘ PRZECZYTASZ W “MH” 8/2024