PRZYSZŁOŚĆ W DYWERSYWFIKACJI
ROZMOWA “MH” Z DR BOŻENĄ BORYCZKO PREZES ZARZĄDU SPÓŁKI UNIHUT W KRAKOWIE
„MH”: Pani Prezes! Rok ubiegły trzeba uznać za niezwykły, ze względu na przedłużająca się pandemię i jej konsekwencje. Jak w tych uwarunkowaniach poradził sobie Unihut i jakie osiągnęliście wyniki produkcyjno-finansowe?
B.Boryczko: Ostatnie dwa lata działalności były bardzo trudne. Pandemia koronawirusa oraz trwałe wyłączenie części surowcowej w krakowskim oddziale ArcelorMittal Poland w znaczący sposób wpłynęły na nasze wyniki produkcyjno-ekonomiczne. Przygotowując biznes plan na rok 2021, jako Zarząd, dobrze zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie to rok ogromnych wyzwań. Jednak nie spodziewaliśmy się, że warunki rynkowe będą tak niestabilne. Po pierwszych miesiącach zmuszeni byliśmy zweryfikować założenia biznesowe. Odbicie nastąpiło dopiero w ostatnim kwartale i dzięki ciężkiej pracy całego Zespołu udało się osiągnąć dodatni wynik finansowy. Okupione to było wieloma wyrzeczeniami, za co dziękuję całej Załodze, bo to dzięki jej konstruktywnemu podejściu wyszliśmy z tego kryzysu obronną ręką.
To był trudny rok nie tylko ze względu na niestabilność rynkową, ale także na rosnące ceny mediów, materiałów a także kosztów pracowniczych. Do tego dochodziły kończące się kontrakty i wzmożona fluktuacja pracowników. Można powiedzieć swoisty rollercoaster. Na rynku brakowało stali a jej cena zmieniała się w zawrotnym tempie. Podaż na rynku hutniczym nie nadążała za popytem. Musieliśmy sprostać wielu wyzwaniom, by szczęśliwie zamknąć rok 2021.
„MH”: Jednym z nich było przedłużenie kontraktów z największym waszym kontrahentem…
B.Boryczko: Tak to prawda. Jak już wspominałam kończyły się nam kontrakty z ArcelorMittal Poland i od połowy października zaczęliśmy rozmowy w celu ich przedłużenia. Nie były to łatwe i przyjemne rozmowy. Przez bardzo długi czas do osób po drugiej stronie stołu negocjacyjnego z trudem docierały nasze argumenty. Wskazywaliśmy, że rośnie inflacja, ceny energii i gazu, płace pracowników, materiałów, ect. Niejednokrotnie odnosiliśmy wrażenie, że stoimy przyparci do muru. Działamy na zasadach prawa handlowego i nie możemy sobie pozwolić na generowanie strat, a przede wszystkim musimy patrzeć na dobro pracowników, bo bez nich nie było Unihutu. Suma summarum na jakiś czas osiągnęliśmy kompromis.
Nasza załoga, to bardzo doświadczeni, kompetentni ludzie, którzy potrafią zdziałać cuda. W naszej ponad 35-cio letniej historii nie zdarzyło się byśmy nie wykonali jakiegoś zadania. Jako wieloletni parter ArcelorMittal Poland, a wcześniej Huty Sendzimira znamy krakowski zakład jak własną kieszeń i wykonujemy większość napraw od ręki, często w niedzielę i święta. Dlatego też trudno było nam zrozumieć postawę managementu podczas negocjacji. Nasi ludzie są gwarancją rzetelności i szybkiego reagowania na problemy z jakimi coraz częściej zmaga się huta. I to powinno być docenione. Nie mówię, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale zanim się wdrożą minie kilka ładnych lat. A czas odgrywa ważną rolę, bo każdy dzień przestoju to wymierne straty.
„MH”: Wspomniała Pani o zwiększonej rotacji pracowników. Czym to było podyktowane i jak sobie z tym problemem radzicie?
B.Boryczko: Zamknięcie stalowni i wielkiego pieca doprowadziło do utraty wielu zleceń, co w konsekwencji skutkowało dość dużą fluktuacją pracowników. Część odchodziła do innych firm, gdzie mieli zagwarantowane lepsze wynagrodzenia, ale gro z nich podejmowało decyzje ze względu na brak stabilności. Nadal nie wiemy co będzie z krakowską hutą, czy będą jakieś nowe inwestycje? Brak decyzji prowadzi do ogromnej niepewności wśród samych hutników krakowskiego oddziału ArcelorMittal Poland jak i naszej załogi. Trzeba pamiętać, że Unihut wyrósł z tego zakładu i wielu naszych pracowników wywodzi się stąd.
Boli nas, gdy ludzie odchodzą. Często słyszymy od nich, że uciekają, bo z hutą nie ma co wiązać przyszłości. Jako Zarząd robimy wszystko, aby zapewnić spółce i jej pracownikom rozwój. Dywersyfikujemy naszą działalność stawiając na współpracę z nowymi klientami. Jednak sytuacja pandemiczna nie sprzyjają spotkaniom czy zawieraniu nowych umów. Klient chce, by pokazać mu nasze możliwości, park maszynowy, a to wymaga czasu i bezpośrednich kontaktów, które są utrudnione. Mam jednak nadzieję, że uda się przezwyciężyć te problemy i będziemy mogli spokojnie pracować i myśleć o rozwoju. (…)
CAŁY WYWIAD PRZECZYTASZ W “MH” 6/2022