AktualnościNASZA ROZMOWA

NASZ PIĘĆDZIESIĄTY ROK

Red. Edward Szwagierczak.

Już w lipcu bieżącego roku będziemy obchodzić jubileusz 50 lecia powołania do życia „Magazynu Hutniczego”. Zaczęło się od okazjonalnej  jednodniówki w czerwcu 1972 roku. Jednak już następne numery zaczęły się ukazywać w cyklu dwutygodniowym. Zawierały one materiały dziennikarskie, w tym reportaże z największych wówczas inwestycji tj. Huty Katowice i Walcowni Blach Grubych w Hucie Częstochowa. Lektura najstarszych numerów gazety ukazującej działalność związków zawodowych na tle sytuacji ekonomicznej zakładów, mimo  sztafażu gigantomanii jest niezwykle interesująca, zwłaszcza dla ludzi pamiętających tamte czasy, które zakończyły się ogłoszeniem stanu wojennego i wstrzymaniem wydawania pisma.

              Reaktywowanie tygodnika odbyło się 22 lutego 1983 roku, a jego zespół stanowili przede wszystkim  byli dziennikarze „Głosu Huty Katowice” z jego redaktorem naczelnym Leszkiem Majewskim, a także dziennikarze innych tytułów nie zweryfikowani do pracy w swoich redakcjach. Kiedy w kwietniu tegoż roku obejmowałem kierowanie „Magazynem Hutniczym”, w założeniu pismem związków zawodowych, nie było jeszcze ich struktur. Dopiero 11 czerwca 1983 roku odbył się Zjazd Założycielski Federacji Hutniczych Związków Zawodowych w Polsce, który wybrał Alfreda Miodowicza na przewodniczącego. Na początku ani on ani skupieni wokół niego działacze nie chcieli zaakceptować reaktywowanego tygodnika. Nie przejmowałem się tym  wierząc, że uda się i tę barierę pokonać. Miałem za sobą relegowanie z „Dziennika Zachodniego”, krótki czas pracy na stanowisku publicysty i redaktora naczelnego w „Gońcu Górnośląskim” w Chorzowie. W zespole, „nieprawomyślnych rozbitków”  znalazło się kilkoro świetnych dziennikarzy z red. Janem Dziadulem na czele, którego „nie chciano” w „Trybunie Robotniczej”. Wkrótce udało mi się pozyskać do pracy w „MH” Tomasza Figaszewskiego, odsiadującego „partyjną karę” w bibliotece, a oskarżonego także w „Trybunie Robotniczej” o rewizjonizm, a także innych cennych współpracowników z Antonim Halorem znanym śląskim reżyserem i plastykiem, Adamem Beluchem inspektorem Państwowej Inspekcji Pracy. W  mocnym składzie wkrótce zdobyliśmy pozycję czytelniczą, zaznaczyliśmy swoją obecność na forum ogólnopolskim. Już w 1984 dwójka naszych publicystów zdobyła nagrody klubowe Stowarzyszenia: II nagrodę red. Jan Dziadul, wyróżnienie red. Elżbieta Szóstakowska.

              Mieliśmy ambicję szerokiego oddziaływania społecznego, informowania i wspierania załóg i ich rodzin. Tak zrodziła się idea konkursu „Sposób na lato”, w którego organizację całym sercem włączyła się nasza koleżanka Gabriela Cząstka. Rosnąca pozycja, wzrost prenumeraty skłaniały nas do zwiększenia nakładów. Ograniczały nas braki papieru.

              Mocne oparcie w tych staraniach miałem w kierowniku oddziału Instytutu Wydawniczego Związków Zawodowych Jarosławie Pojdzie, z którym współpraca układała się znakomicie. Szukaliśmy także bezpośrednich kontaktów z fabrykami papieru, w czym wspierał nas m.in. Kazimierz Branczewski – przewodniczący związku zawodowego w myszkowskim „Mystalu”. Niestety starania te przynosiły połowiczne efekty. Zdarzało się, że musieliśmy ograniczać nakład z 30 do 20 tysięcy egzemplarzy, bo papieru nie było. A jeśli był to w pierwszej kolejności dla pism wydawanych przez RSW „Prasa-Książka-Ruch”.

              Myśleliśmy o stałym doskonaleniu publicystyki, o pozyskaniu nowych czytelników. Tak zrodziła się idea Konkursu Dziennikarskiego „Bez dystansu”, którego cztery edycje zorganizowaliśmy wspólnie z Federacją Hutniczych Związków Zawodowych i Zarządem Oddziału SD PRL w Katowicach. Nosiły one znamienne dla tych czasów tytuły – „Bez dystansu”, „Niepokorni”, „Śladem jednej sprawy”, „Drogi pluralizmu”. Przez nasze łamy przewinęły się wówczas nazwiska czołowych reportażystów polskich m.in. Janusza Atlasa, Mariana Buchowskiego, Janusza Hańderka, Marka Rymuszki, Ryszarda Niemca, Janusza L.Sobolewskiego, Stanisława Zielińskiego, Ewy Nowakowskiej, a wśród nich naszego redakcyjnego kolegi Jana Dziadula.

              Dzięki tym  konkursom, w których jury uczestniczyli wybitni ludzie pióra, wśród nich Janusz Roszko, wydatnie wzbogaciliśmy tematykę tygodnika. Powołaliśmy  też do życia nowe cykle publicystyczne, jak: „Album starych mistrzów” redagowany przez znakomitego dziennikarza sportowego Zbigniewa Dutkowskiego oraz „Magazyn Rodzinny”. Wiele uwagi poświęciliśmy nie tylko sprawom przemysłu i załóg pracujących w zakładach hutniczych i odlewniczych, ale także przeszłości,  tradycji hutniczych, walki o wolność. Rozpisywaliśmy też ankiety wśród Czytelników, którzy wskazywali na nasze mocne strony, ale także i na niedostatki. Na naszych łamach  gościli budowniczowie Gdyni, Centralnego Okręgu Przemysłowego, partyzanci „Hubala”, „Jędrusia” i Jan Piwnika „Ponurego”. Równocześnie informowaliśmy o batalii na temat Układu Zbiorowego Pracy i innych  działaniach FHZZ i zrzeszonych w niej związkach.

              Kiedy Instytut Wydawniczy Związków Zawodowych zażądał od Federacji, by podpisała  z nim umowę na wydawanie „Magazynu Hutniczego” jej przewodniczącemu nie spieszyło się z podjęciem decyzji. Tylko jednoznacznej postawie Kazimierza Siporskiego, ówczesnego przewodniczącego SNZZ Pracowników Huty „Ostrowiec”, zawdzięczać należy  ostateczne określenie się Federacji w tej sprawie. A warto przy tej okazji podkreślić, że „MH” przynosił dochód, który przeznaczano na cele Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych i właściwie żadnego ryzyka nie było.

              W 1987 roku ogłosiliśmy wielki konkurs – 50 lat Centralnego Okręgu Przemysłowego. Był to jeszcze wówczas temat tabu. Nie kwapiono się bowiem, by ukazywać sukcesy gospodarcze rządów sanacyjnych. Udało się nam przekonać doń dyrektora Kombinatu Przemysłowego Huta „Stalowa Wola” – Ryszarda Kapustę. To był wielki sukces, którego wymierne rezultaty znalazły się w  wydanym tomiku reportaży najwybitniejszych polskich reportażystów, którzy w nim wzięli udział pt. „Drugi bieg sztafety”.

              W 1988 roku sprawa legalizacji „Solidarności” stawała się coraz bardziej widoczna nawet w oficjalnych wystąpieniach władz. Podejmowane były próby rozmów. Pisaliśmy o tym w artykule Józefa Jelenia „Próba dialogu”. Nie było oczywiście jeszcze zgody, ale zbliżał się moment legalizacji związku, a także obrad okrągłego stołu.

              Nie podzielaliśmy racji głoszonych wówczas przez kierownictwo OPZZ sformułowanych w haśle: „Jeden związek w jednym zakładzie”. Na naszych łamach ukazywały się artykuły dowodzące nierealności tej idei. W numerze 26 z 1989 roku zamieściliśmy dokumentację pt. „Solidarność – 1980-1981. W świetle i mroku”. Przekonywaliśmy, że „Ludzie chcą pluralizmu”. Zamieszczaliśmy wywiady z działaczami legalizowanego związku. Nie były to wówczas poglądy powszechnie podzielane przez działaczy branżowych związków zawodowych, ale większość z nich stała na realnym gruncie, doskonale orientowała się, że taki proces jest nieuchronny. Dowodziły tego także reportaże z cyklu „Bez dystansu” i „Drogi pluralizmu”.

              Rok 1989 zamknęliśmy ważkim cyklem publicystycznym, w którym zaprezentowaliśmy szereg dokumentów o zbrodni stalinowskiego reżimu na polskich oficerach i policjantach. Wkrótce później ruszyła lawina publikacji o Katyniu we wszystkich mass mediach. Mam sporą satysfakcję, że tysiące Polaków za pośrednictwem „MH” poznało kulisy tej straszliwej zbrodni popełnionej na narodzie polskim.

              Po wielu perypetiach własnościowych w 1992 roku powołana została Oficyna Wydawnicza „Ferraria” Sp. z o.o., która zajęła się wydawaniem tygodnika przekształconego w gazetę o charakterze branżowym. Zajmującego się szeroko pojętą problematyką hutnictwa żelaza i stali, odlewnictwa, przemysłu metali nieżelaznych, koksownictwa, przemysłu materiałów ogniotrwałych oraz przemysłów z nimi współpracujących i ludzi z nimi związanych.  Ten charakter pisma utrzymujemy do dziś. Staramy się nadążać za zmianami jakie następują prezentując najważniejsze wydarzenia również na stornie internetowej. Jednak niezmiennie kierując się priorytetem prezentowania na naszych łamach spraw ludzkich. Mamy w tym dziele atuty w postaci sprawdzonej współpracy z organizacjami samorządu gospodarczego- Hutniczą Izbą Przemysłowo-Handlową i Izbą Gospodarczą Metali Nieżelaznych i Recyklingu. Stałe i bliskie kontakty z hutniczymi centralami związkowymi i organizacjami zakładowymi pomagają nam w żywym reagowaniu na aktualne problemy. Nieocenionymi partnerami tej współpracy są organizacje inżynierskie – Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Metali Nieżelaznych i Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Przemysłu Hutniczego. Nasze wielostronne kontakty  stanowią gwarancje pozyskiwania bogatej i rzetelnej informacji, co czyni „MH” ważnym jej źródłem niezbędnych w pracy zawodowej i działalności społecznej.

              W ciągu naszego 50 lecia redakcję spotkało kilka bolesnych ciosów. Najpierw na zawsze i nagle odszedł publicysta Tomek Figaszewski. Później Ferdynand Król,  a następnie Henryk Bargieł, Gabrysia Cząstka, Roman Kowaliszyn. Opuścili nas także wypróbowani przyjaciele wydawca Jarosław Pojda i działacz związkowy Antoni Iwancienko.

Z okazji naszej rocznicy wspominam ich wszystkich z wielką wdzięcznością i zachowuję w pamięci jako znakomitych pracowników i kolegów, przyjaciół, którzy włożyli wielki wkład w rozwój naszego tygodnika. Za wkład w ten rozwój składam również serdeczne podziękowanie wszystkim którzy się do niego przyczynili.

              Edward Szwagierczak – redaktor naczelny „Magazynu Hutniczego”