CZY CHCEMY MIEĆ HUTNICTWO?
„MH”: Panie Prezesie! Mamy za sobą połowę 2019 roku, więc spróbujmy ocenić sytuację firmy, którą Pan kieruje.
J.Bernhard: Jesteśmy Grupą Kapitałową i nasza działalność koncentruje się w dwóch segmentach tj. segmencie sprzedaży wyrobów stalowych i segmencie infrastruktury sieci przesyłowych. Sytuacja jest zróżnicowana. Bardzo dobrze funkcjonuje segment infrastruktury, mamy tam bardzo duże obłożenie i dobre perspektywy przynajmniej na przyszły rok. Natomiast w segmencie stalowym to rynek w Polsce oceniany jest generalnie jako słaby. Na to nałożyły się jeszcze obniżki cen w I półroczu 2019, które sprawiły, że znaczący procent marży nie został skonsumowany. Całość jako Grupa funkcjonujemy na wysokim poziomie sprzedaży i rentowności.
„MH”: Sytuacja na rynku stali jest jednak dynamiczna. W jakim kierunku zmienia się?
J.Bernhard: W lipcu obserwujemy lekkie ożywienie i tendencję producentów do podwyższania cen, która zaczyna się materializować. Nie mogło nastąpić to wcześniej z uwagi na słaby rynek i napływ przede wszystkim importu, ale teraz widać, że te cele mogą być uzyskane. W całej operacji podwyższania cen i ożywienia rynku bardzo przeszkadza import. Od 1 lipca ruszył nowy kontyngent importowy zwolniony z jakichkolwiek opłat i będzie bardzo mocno ważył na rynku europejskim. Jest to duży kontyngent obejmujący limit roczny, który został obliczony na podstawie ilości importu stali z poprzednich trzech lat, ale jeszcze zgodnie z decyzją organów unijnych powiększony o 5 procent. Słowem napływ stali nieobciążonej opłatami emisyjnymi będzie jeszcze większy. Tymczasem lokalni producenci europejscy są obciążani dodatkowymi podatkami i opłatami związanymi z emisją CO2 i drogą energią elektryczną. Można powiedzieć, że dwukrotnie płacimy za emisje w cenie energii i w procesie technologicznym, szczególnie w procesie wielkopiecowym. „MH”: Ustanowienie kontyngentu miało być skuteczną barierą napływu taniej stali z krajów trzecich po decyzji Stanów Zjednoczonych o nałożeniu 25 procentowych ceł na stal wwożona do Ameryki. Szybka reakcja Unii stwarzała nadzieję na ograniczenie importu. Tak się jednak nie stało. J.Bernhard: Środki wprowadzone przez Unię okazały się nieskuteczne. Po pierwsze wprowadzone na pół roku limity bezcłowe, szybko zostały wykorzystane, szczególnie z głównych kierunków importowych. Teraz wchodzimy w okres, gdy kontyngent będzie rozliczany w okresie rocznym, a więc dwukrotnie większy i jeszcze powiększony o wspomniane już 5 procent. Nie trzeba dużej wyobraźni, by sobie uprzytomnić, że jakaś grupa producentów spoza Europy zechce ten kontyngent wykorzystać w bardzo krótkim okresie czasu np. kilku miesięcy.
„MH”: Jacy są główni konkurenci unijnego hutnictwa? I czy są naprawdę groźni?
J.Bernhard: Powiedziałbym, że są bardzo groźni (…)
Więcej w przeczytasz w “Magazynie Hutniczym” 30/31 2019