OPOWIEMY 200 LAT HISTORII HUTNICTWA
ROZMOWA “MH” Z ADAMEM KOWALSKIM DYREKTOREM MUZEUM HUTNICTWA W CHORZOWIE (w organizacji)
MH”: Panie Dyrektorze! Od wielu lat środowisko hutnicze, starało się o powołanie do życia muzeum hutnictwa. Zwieńczeniem tego będzie jego otwarcie pod koniec bieżącego roku.
A.Kowalski: Próby powołania muzeum dokumentującego dokonania przemysłu hutniczego na Górnym Śląsku były podejmowane od wielu lat. Niestety z różnych względów- finansowych, organizacyjnych, administracyjnych nie mogły doczekać się szczęśliwego finału. Dziś możemy już mówić o sukcesie, bo dzięki środkom unijnym wkrótce ziści się marzenie wielu hutników. Od pełni szczęścia dzieli nas jeszcze kilka miesięcy.
Chorzów posiada ogromne dziedzictwo materialne w postaci dobrze zachowanych obiektów dawnej Huty Królewskiej, dlatego też na siedzibę muzeum wybrano zabytkowy budynek dawnej elektrowni huty, który ma bogatą historię i hutniczy rodowód.
„MH”: W Państwa przypadku sprawdziło się powiedzenie – „Zgoda buduje…”
A.Kowalski: Tak to prawda.Alians Zabrza i Chorzowa oraz władz samorządowych różnego szczebla pokazał jak można wspólnie dokonać czegoś, co nie udawało się przez lata. Zabrze dba i inwestuje w obiekty pogórnicze, a Chorzów w drugą najważniejszą gałąź przemysłu Górnego Śląska hutnictwo. Trzeba pamiętać, że od początku XIX wieku obie branże były ze sobą ściśle związane i na nich wyrosły dzisiejsze miasta. O tych korzeniach nie możemy zapominać. Tożsamość kulturowa jest ważnym elementem społecznym i chcemy ją zachować dla potomnych. W Chorzowie w szczytowym momencie pracowały cztery kopalnie i dwie huty: Królewska założona w 1802 roku i Huta Batory, która powstał w 1873 roku.
Wspólnie z Muzeum Górnictwa w Zabrzu udało się pozyskać duże środki, które ułatwiły start Muzeum Hutnictwa. Szacowany koszt inwestycji to ponad 30 mln złotych, z czego 15 mln pochodzi z funduszy unijnych. Za te pieniądze zrealizowane zostały m.in. gruntowny remont i hali dawnej elektrowni Huty Królewskiej oraz przyległych zabudowań, rewitalizacja terenu wokół muzeum.
„MH”: Rok 2020 był rokiem walki z pandemią. Wiele miast wstrzymało inwestycje…
A.Kowalski: Jak już wspominałeminwestorem całego przedsięwzięcia jest miasto Chorzów. Wraz z pojawieniem się w naszym kraju koronawirusa i marcowy lockdown, mieliśmy obawy o postęp prac. Na całe szczęście nie potwierdziły się one. Pomimo marcowego zamrożenia udało się zakończyć wszystkie prace budowlane zarówno wewnątrz jak i na terenie muzeum wraz z końcem roku.
Projektantom, miastu i nam jako przyszłym użytkownikom obiektu zależało, by obiekt był w 100 procentach funkcjonalny i nie nastręczał w późniejszym czasie problemów. Trzeba również pamiętać, że dawna elektrownia Huty Kościuszko jest obiektem zabytkowym i jest pod stałą kontrolą konserwatora zabytków. Trzeba było pogodzić z jednej strony wytyczne konserwatora, a z drugiej wizję projektantów oraz naszą. Przygotowując się do tego przedsięwzięcia należało wziąć pod uwagę m.in. zagadnienia wystawiennicze, logistyczne, związane z obsługą publiczności, dostępnością. Przy tak dużej inwestycji i budynku użyteczności publicznej dochodzą jeszcze kwestie wszelkich zgód, jak choćby straży pożarnej, nadzoru budowalnego, Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków itp. Nasz zespół jest bardzo skromny, a jednocześnie zaangażowany w wiele bardzo różnych i złożonych zagadnień. Mam nadzieję, że Muzeum spełni oczekiwania, o czym już wkrótce będzie można się przekonać.
„MH”: Co jeszcze przed Wami? Jakie prace zostały do wykonania, by móc oficjalnie otworzyć muzeum?
A.Kowalski: Niedawno został rozstrzygnięty przetarg na wykonanie wystawy stałej. Wszelkie prace z tym związane mają zostać wykonane w przeciągu najbliższych 5 miesięcy. Do tego dochodzą jeszcze sprawy organizacyjne, jak zatrudnienie ochrony, pracowników muzeum, przygotowanie systemu kasowego, oferty programowej, edukacyjnej, festiwalu otwarcia itd.
Oprócz maszyn i urządzeń, które już są zainstalowane w sali głównej trzeba zagospodarować pozostałą powierzchnię tak, by w sposób kompleksowy opowiedzieć ponad 200 lat historii hutnictwa. Mamy do zagospodarowania około 2,5 tysiąca metrów kwadratowych powierzchni użytkowej z czego przestrzeń wystawy stałej wraz z salą kinową to około 830 metrów. Wbrew pozorom to nie dużo. Urządzenia przemysłowe są ogromne, a pozostają jeszcze przecież pozostałe obiekty, którymi chcemy opowiedzieć nieopowiedzianą jeszcze ponad 200 letnią historię hutnictwa.
Po połączeniu z Muzeum w Chorzowie już jako jedna instytucja chcemy opowiedzieć bogatą historię miasta, które wyrosło na przemyśle. Dlatego też cała wystawa musi być odpowiednio przemyślana i przygotowana, szczególnie że coraz częściej obserwujemy zanikającą wiedzę młodego pokolenia na temat hutnictwa i jego roli w rozwoju miasta, regionu, a także kraju. Wydaje się, że jest to ostatni moment, by rozpocząć po raz kolejny pracę u podstaw. Naszym celem jest przywrócenie należytego miejsca dziedzictwu hutniczemu na Górnym Śląsku i uruchomienie międzypokoleniowego transferu wiedzy o lokalnym dziedzictwie.
„MH”: Wielokrotnie podkreślał Pan, że to nie będzie typowe muzeum…
A.Kowalski: Nasze muzeum ma być wyjątkowe pod wieloma względami. Chcemy zachować przemysłowy charakter tego miejsca, szczególnie, że otaczają nas firmy hutnicze, które nadal prowadzą swoją działalność. Z jednej strony mamy walcownię ArcelorMittal Poland oddział Huta Kościuszko, z drugiej prywatną kuźnię Minec. Dlatego postanowiliśmy się nie zamykać tylko i wyłącznie do wystaw wewnątrz budynku lecz całemu terenowi nadać walor ekspozycyjny. Na całym terenie chcemy utworzyć ścieżkę edukacyjną z informacjami, co znajduje się również tuż za ogrodzeniem Muzeum. Do tego w przestrzeni parkowej ustawione zostaną również elementy urządzeń oraz maszyny, które nie znalazły na wystawie stałej. Myślę, że szlak spacerowy może być ciekawą formą edukacji. A będzie co podziwiać. Mam tu na myśli np. elektrostalownię, walcownię, czy przepiękny pawilon z wystawy wschodnio-niemieckiej wystawie przemysłu i rzemiosła z 1911 roku. Został on wykonany w Hucie Królewskiej i po wystawie w Poznaniu powrócił do Chorzowa.
„MH”: W roku ubiegłym zbieraliście również materiały do projektu „Mów mi huto”. Jaki jest efekt tego przedsięwzięcia?
A.Kowalski: Muzeum Hutnictwa nie ma być instytucją, w której będą tylko i wyłącznie eksponaty. Ma to być nowoczesne, interaktywne muzeum, które będzie skłaniało do refleksji i poszukiwań własnych historii rodzinnych. Stąd zrodził się pomysł projektu „Mów mi huto”, polegającego na odnalezieniu ludzi związanych z hutnictwem, którzy zechcieli się podzielić z nami historią swojego życia. Początkowo szło to opornie, bo seniorzy hutnictwa uważali, że ich codzienna, ciężka praca nie jest czymś ciekawym. Musieliśmy ich przekonywać, że pozostawią po sobie spuściznę i obraz dawnego hutnictwa. Z roku na rok ubywa ludzi, którzy mogą przekazać relacje jak się pracowało w hucie 30, czy 50 lat temu. Jeżeli dziś tego nie utrwalimy, to możemy te wspomnienia utracić na zawsze.
Od samego początku chcieliśmy by narratorami wystawy byli hutnicy, a nie wynajęci aktorzy. Dzięki tym autentycznym relacjom wystawa zyska. To przecież dla tych ludzi niejednokrotnie huta była matką żywicielką, można powiedzieć była całym życiem. Takie emocjonalne wypowiedzi intrygują słuchacza i niejednokrotnie prowadzą do drążenia tematu. I o to nam chodzi w tym projekcie, by pobudzić ludzi do działania i poszukiwań. Udało się. Nagraliśmy 120 filmów, z których musimy wybrać te najciekawsze i zmontować jeden, który będzie wyświetlany w muzeum. (…)
CAŁY WYWIAD PRZECZYTASZ W “MH” 6/2021