AktualnościNASZA ROZMOWA

JESTEŚMY W POŁOWIE DROGI

ROZMOWA „MH” Z PRZEMYSŁAWEM SZTUCZKOWSKIM PREZESEM ZARZĄDU GRUPY COGNOR SA

„MH”: Panie Prezesie. Komisja Europejska przedstawiła projekt nowych środków ochrony rynku stalowego, które mają zastąpić wygasające w połowie przyszłego roku safeguardy. Jak Pan przyjął te propozycje?

P. Sztuczkowski: Z ogromnym zadowoleniem i dużą ulgą, bo to są rozwiązania, na które czekał cały przemysł stalowy — zarówno w Polsce, jak i Europie. Hutnictwo znajduje się dziś w bardzo trudnej sytuacji, a trwający trzeci rok z rzędu kryzys jest pogłębiany przez nieroztropne decyzje Brukseli.

W zaprezentowanym dokumencie jest wiele pozytywnych aspektów, i nie chodzi wyłącznie o cła czy kontyngenty. Mam na myśli choćby zasadę „melt and pour”, o którą walczyliśmy jako Polska. Zgodnie z nią, pochodzenie produktów stalowych będzie ustalane na podstawie miejsca pierwotnego wytopu. To pozwoli ograniczyć napływ stali, z krajów objętych cłami i sankcjami, która po lekkim przetworzeniu trafiała na rynek UE przez państwa, zwolnione z ceł. Nie możemy też zapominać o milionach ton slabów sprowadzanych z Rosji w ramach dozwolonych kwot, które de facto finansują machinę wojenną Putina.

Cieszy fakt, że w końcu ktoś pochylił się nad realnymi problemami hutnictwa i zaproponował konkretne działania, w tym zmniejszenie bezcłowych kontyngentów o 47% — do poziomu 18,3 mln ton oraz wdrożenie 50-procentowego cła po przekroczeniu tej ilości. To daje nam, hutnikom, nadzieję na poprawę sytuacji i odzyskanie rentowności produkcji. Szkoda tylko, że musieliśmy zostać postawieni pod ścianą, by decydenci w Brukseli zrozumieli, że stal to nie tylko przemysł, ale to także fundament bezpieczeństwa gospodarczego i militarnego.

Hutnictwo w Polsce nie ma już czasu. Napływ taniej, dotowanej, i co ważne nieobarczonej unijnymi kosztami środowiskowymi stali z krajów trzecich, w tym z Ukrainy, dewastuje nasz rynek. Nie ma w tym przesady. W dodatku polscy producenci muszą się zmagać z rosnącą konkurencją wewnątrzunijną.

Wszystko to powoduje, że sytuacja zakładów pogarsza się z tygodnia na tydzień. Dlatego z niecierpliwością czekamy na jak najszybsze przyjęcie i wdrożenie nowych rozwiązań zaproponowanych przez Komisję Europejską.

 „MH”: W tym entuzjazmie środowiska hutniczego jest jednak łyżka dziegciu. Mam na myśli zapisy dotyczące Ukrainy.

P. Sztuczkowski: Ma Pan rację. Początkowe, nieoficjalne informacje wskazywały, że ukraińska stal również zostanie objęta nowymi środkami ochronnymi. Jednak po lekturze unijnego dokumentu, mamy wrażenie, że pozostawiono furtkę umożliwiającą trzem ukraińskim oligarchom na dalszy eksport stali do Europy. To bardzo nas niepokoi.

Uważamy, że ten zapis powinien zostać zmieniony podczas konsultacji, które potrwają do połowy grudnia. W tej sprawie szczególną rolę powinien odegrać nasz rząd, bo to Polska od początku wojny ponosi największe koszty wśród krajów Unii.

Dane mówią same za siebie. Z 3 mln ton ukraińskiej stali wysyłanej do Europy, ponad 1 mln ton zostaje w Polsce. W przypadku prętów żebrowanych udział ten sięga niemal 91%. Jak mamy konkurować z taką stalą przy obecnych kosztach środowiskowych, opłatach ETS i ekstremalnie wysokich cenach energii?

Zdaniem całej branży hutniczej, Ukrainę, która formalnie nie jest członkiem UE, powinny obowiązywać te same zasady co wszystkich pozostałych uczestników rynku stalowego. Chcę podkreślić, że nie jesteśmy przeciwni pomocy naszemu wschodniemu sąsiadowi, ale nie może ona odbywać się kosztem polskiego przemysłu i obywateli. (…)

CAŁY WYWIAD PRZECZYTASZ W MH 21/2025