AktualnościNASZA ROZMOWA

ROŚNIE NASZ NIEPOKÓJ O PRZYSZŁOŚĆ HUTNICTWA

ROZMOWA Z ANDRZEJEM KAROLEM PRZEWODNICZĄCYM KRAJOWJE SEKCJI HUTNICTWA NSZZ „SOLIDARNOŚĆ”

„MH”: Panie Przewodniczący. Trwają podsumowania ciężkiego dla sektora stalowego roku 2024. Jaki on był dla hutniczych załóg?

A.Karol: To był kolejny rok recesji i próby utrzymania się na rynku. Jednym słowem można by go określić jako rok tragiczny dla pracowników. W przeciągu 12 miesięcy pracę w sektorze hutniczym straciło około 1200 osób z koksowni krakowskiego oddziału ArcelorMittal Poland oraz Grupy Alchemia z Kuźni Batory, Walcowni Rur Andrzej i Rurexporlu.

Najgorszym w tym wszystkich był fakt, że nie próbowano tych zakładów sprzedać, czy pozyskać strategicznego partnera, ale jedną decyzją zarządu wygaszono w nich produkcję. W przypadku WRA szkodliwym, naszym zdaniem był komunikat, że park maszynowy zakładu de facto jest wyeksploatowany i nie nadaje się do prowadzenia dalszej rentownej produkcji. To odstraszyło potencjalnych inwestorów.

Patrząc na globalne uwarunkowania rynkowej to hutnictwo, kolejny rok z rzędu, borykało się z niskim popytem, a co za tym idzie niskimi cenami na wyroby stalowe, a także lawinowy napływem taniej stali z krajów trzecich, z którą nasze krajowe huty nie mogą konkurować ze względu m.in. wysokie ceny energii elektrycznej oraz opłaty środowiskowe. Pomimo zapowiedzi, że w już widać światełko w tunelu poprawa nie nastąpiła.

Wracając na krajowe podwórko, to analizując dane produkcyjne nie powinniśmy być takimi pesymistami. Według szacunków produkcja stali w Polsce wzrosła o około 10%. Jednak trzeba pamiętać, że jest to porównanie z dramatycznie niską produkcją 6,3 mln ton stali w roku 2023. Wykorzystanie naszych mocy wytwórczych w ostatnich latach to poziom 60-70%. Patrząc zmniejszonych ze względu m.in. na wygaszenie wielkiego pieca w Krakowie potencjał, który spadł z niespełna 13 mln ton w 2019 roku do około 10,5 mln ton, to bardzo mało.

Kolejnym czynnikiem potęgującym niepewności są zapisy Zielonego Ładu, które wymuszają dekarbonizację. Dobrze zdajemy sobie sprawę, że koncerny, które muszą zainwestować setki milionów euro liczą na zwrot kapitału. Jednak przy tak słabej koniunkturze jest to mało realne, dlatego część z zapowiadanych inwestycji jest odkładana lub wstrzymywana. Lakshmi Mittal prezes jednego z największych globalnych koncernów ArcelorMittal niedawno powiedział, że wodór, DRI i zielona, zeroemisyjna stal przy dzisiejszych cenach energii w Europie jest nieopłacalna. Na to zwracaliśmy, jako strona społeczna, wielokrotnie uwagę, ale mało kto nas chciał słuchać. Teraz Europa powoli budzi się z letargu. Miejmy nadzieję, że nie jest za późno.

„MH”: Uczestniczył Pan w niedawnej manifestacji IndustriAll Europe w Brukseli. Z jaki postulatami wystąpiliście jako hutnicy?

A.Karol: Pojechaliśmy z postulatami krajowymi, które dziś są aktualne w całej Unii i bez ich wdrożenia przemysł, nie tylko hutniczy, prędzej czy później wyjdzie z Europy, a setki tysięcy ludzi straci prace. Problemy ma hutnictwo, ale także automotive, branża metalowa. Na ulicach Brukseli pokazaliśmy siłę przemysłu europejskiego, a w szczególności hutnictwa polskiego. Hutnicy zrzeszeni w „Solidarności” wraz ze związkowcami z OPZZ byli jedną z najliczniejszych, jak nie najliczniejszą delegacją podczas tej manifestacji.

Walczymy o dobre miejsca pracy, które generowane są w przemyśle nie usługach. Mamy dość bierności polityków, oddawania rynku i zamykania kolejnych zakładów. Wspólnie pokazaliśmy nasze niezadowolenie i wyartykułowaliśmy oczekiwania. Podstawowy problem Unii Europejskiej jest zdiagnozowany, to ceny energii. Widzimy co dzieje się w Niemczech jak został zakręcony kurek z tanim rosyjskim gazem. Ta największa europejska gospodarka boryka się z ogromnymi problemami i to tam powstał plan wdrożenia dla energochłonnych regulowanej ceny energii na poziomie 60 euro za 1 MWh. Postulujemy, aby wszystkie państwa członkowskiej miały takie same ceny, bo na dzień dzisiejszy różnica  na 1 MWh pomiędzy Polską, a Niemcami wynosi kilkadziesiąt euro. 

Zaczynamy zauważać, że coraz częściej mówi się o wyhamowaniu wdrażania Zielonego Ładu, bo świat nam nie tylko uciekł, ale już odfrunął. Musimy szybko wdrożyć taką samą politykę jak inne państwa, jeśli nie chcemy, aby Europa stała się pariasem Chin czy USA.

„MH”: W Brukseli odbyło się także spotkanie Euroferu, które pokazało…

A.Karol: …, że mamy poważny problem.. Podczas spotkania komitetu sektorowego Euroferu usłyszeliśmy, że nasza branża od 6 lat nie może spotkać się z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. To kuriozum, ale takie są fakty. Tak hutnictwo jest postrzegane przez najwyższych urzędników w Brukseli. Mamy nadzieję, że raport Mario Draghiego oraz nasze działania na ulicach europejskiej stolicy uzmysłowią politykom jak ważnym sektorem dla całej unijnej gospodarki jest hutnictwo. I to nie tylko ze względu na miejsca pracy, czy wypracowywanie PKB, ale z uwagi na zagrożenia i zawirowania geopolityczne z jakimi przychodzi się nam mierzyć.

Hutnictwo w Europie zatrudnia bezpośrednio 300 tysięcy pracowników. Trzeba pamiętać, że na jedno miejsce w sektorze przypada około 5-6 w branżach współpracujących. Bez własnej stali  nie zrealizujemy ambitnych planów transformacji energetycznej i nie zdołamy się obronić przez potencjalnym atakiem militarnym. Najsmutniejszy w tym obrazie Unii jest to, że nie ma żadnej refleksji. Wydawało się, że po ataku Rosji na Ukrainę unijni przywódcy wyciągną wnioski, ale nic takiego się nie wydarzyło.

Czekamy na przedstawienia lata dzień założeń Clean Industrial Deal oraz Steel Action Plan. Co będą one zawierały? Czy znajdą się w nich zapisy pozwalające na wyrównanie konkurencyjności europejskiego przemysły? Jedno jest pewne potrzebujemy gwarancji stabilności poprzez wyrównanie cen energii i skutecznej ochrony rynku. Wówczas hutnictwo będzie mogło nadal funkcjonować w Europie. (…)

CAŁĄ ROZMOWĘ PRZECZYTASZ W MH 4/2025