AktualnościNASZA ROZMOWA

WIERNY HUTNICZEJ TRADYCJI PODEJMĘ NOWE WYZWANIA

ROZMOW “MH”: Z ADAMEM KOWALSKIM DYREKTOREM MUZEUM HUTNICTWA W CHORZOWIE

„MH”: Panie Dyrektorze. Po pięciu latach kierowania muzeum złożył Pan rezygnację z pełnionej funkcji. Czy uchyli Pan rąbka tajemnicy tej zaskakującej dla wielu z nas decyzji?

A.Kowalski: To była dla mnie bardzo trudna decyzja podyktowana  wieloma czynnikami. Tym bardziej gdy jest się w jakiejś instytucji od samego jej początku. Cieszę się, że przyszło mi tworzyć Muzeum Hutnictwa od podstaw, od załatwiania prozaicznych spraw urzędowych jak nadanie NIPu czy regonu i całej pozostałej dokumentacji pozwalającej na uruchomienie naszej jednostki kultury. Muzeum traktuję jak własne dziecko, bo byłem z nim od pierwszego tchnienia, po okres narodzin i pierwszych lat jego życia.

O ile w moim przypadku, ponad 20 letniej działalności w kulturze, interwał podejmowania kolejnych wyzwań wynosi mniej więcej 5-6 lat, to w tym przypadku pomimo, że czas by się zgadzał, to okoliczności i emocje są zupełnie inne. Muzeum Hutnictwa poświęciłem najwięcej czasu, serca, energii zarówno intelektualnej, twórczej jak i niejednokrotnie fizycznej, dlatego rezygnacja z pracy z tym zespołem i w tej instytucji nie przyszła łatwo.

Odrzucając zmienność, która w moim przypadku jest częścią życia zawodowego, powodów odejścia było kilka. Nie ukrywam, że jednym z nich była rezygnacja obecnych władz miasta z inwestycji pod nazwą „Adaptacja domu Kalidego do funkcji nowej siedziby oddziału Historii Miasta i Regionu Muzeum Hutnictwa”. To był ważny element mojej autorskiej wizji funkcjonowania tej instytucji i motywacji do dalszej pracy. W tym momencie nie chciałbym oceniać decyzji włodarzy Chorzowa, bo nie moja w tym rola. Jednak podejmując się prowadzenia Muzeum Hutnictwa i połączenia z nim Muzeum Chorzowa miałem wraz z zespołem wizję rozwoju, którego jedną z układanek było przeniesienie naszego oddziału do rodzinnego domu znanego i cenionego w świecie chorzowskiego rzeźbiarza Theodora Kalidego.

Uwzględniając różne okoliczności, w tym te o których wspomniałem, ruszam do nowych wyzwań, w których chcę wykorzystać dotychczasowe doświadczenie oraz fakt, że po pierwsze mam jeszcze sporo energii, po drugie nie jestem człowiekiem trzymającym się kurczowo stołka i czekającym na emeryturę. Mam taką ulubioną sentencję „toczący się kamień nie porasta mchem” i z takim przesłaniem idę dalej.

„MH”: Czy dobrze rozumiem? Lubi Pan wyzwania, których przy braku inwestycji może tu w Chorzowie brakować.

A.Kowalski: Nie zupełnie, bo przed Muzeum Hutnictwa jest ich wiele, ale będą to wyzwania innego rodzaju, niż te które są istotne dla mnie. Jakieś 3 lata temu podjęliśmy próbę odpowiedzenia na pytanie jak oddział Historii Miasta i Regionu powinien funkcjonować, aby był atrakcyjnym miejscem dla mieszkańców Chorzowa jak i turystów. W naszej wizji obie placówki miały komplementarnie opowiadać  historię miasta, które de facto wyrosło z górnictwa i hutnictwa. Przypomnę, że Chorzów nazywał się Królewska Huta, na terenie której działały kopalnie i dwa najstarsze hutnicze zakłady: Huta Królewska – Königshütte i Huta Batory – Bismarckhütte.

Przeprowadziliśmy niezbędne konsultacje społeczne, podczas których mieszkańcy sami wychodzili z inicjatywą, aby dokonać rewitalizacji domu Kalidego jako miejsca naszego oddziału. To dawało duże szanse na rozwój nie tylko muzealnictwa chorzowskiego i samego Muzeum Hutnictwa, ale także dla mieszkańców miasta, a w szczególności dzielnicy Cwajka. Przeniesienie oddziału do wyremontowanego budynku stwarzało również szansę podniesienia konkurencyjność oferty kulturalnej Chorzowa względem innych miast regionu i nie tylko.

Nie mówimy tu o jakimś tam budynku, bo w nim urodził się wybitny rzeźbiarz Theodor Erdmann Kalide związany rodzinnie z hutnictwem, czyli wizytówka Królewskiej Huty. Ta nieruchomość jest zlokalizowana na robotniczym osiedlu, które wzrastało z hutą i do dziś pozostaje cennym zabytkiem architektury patrymonialnej. To najstarszy, zachowany, fragment kolonii hutniczej na Górnym Śląsku, który niestety jest obecnie w opłakanym stanie. Tak więc z jednej strony mieliśmy wizję uratowania zabytku, jakim jest dom Kalidego, a z drugiej chcieliśmy uruchomić w nim swój oddział, który musi się wyprowadzić z obecnie zajmowanej kamienicy w centrum miasta. W związku z zaniechaniem tej inwestycji, konfrontując się z swoimi emocjami i ambicjami, po konsultacjach z rodziną podjąłem decyzję, że ten etap mojej drogi zostanie z końcem 2024 roku zamknięty.

„MH”: Można więc rzec, że rozpoczyna Pan kolejny etap kariery zawodowej…

A.Kowalski: Wolałbym zatrzymać się na stwierdzeniu, że to kolejny etap. Każdy rozumie karierę na swój sposób, ja osobiście patrzę na to integralnie z życiem prywatnym. Wiem, że nie zawsze jest to zdrowe podejście, ale staram się znaleźć balans, tak aby równoważyć te dwa czynniki, które w moim przypadku do tej pory uzupełniały się. Dlatego zaczynam nowy etap życia, a razem z nim nowe wyzwania, w których przyjdzie mi zdyskontować zdobyte doświadczenie.

Rzadko któremu dyrektorowi jest dane przejście takiej drogi jaką ja pokonałem, od tych wspomnianych dokumentów rejestrowych, poprzez plac budowy, zbieranie eksponatów, tworzenie zespołu, przygotowywanie wystawy, uruchamianie muzeum, oprowadzanie ludzi po wystawie. Czasem śmiejemy się z moimi współpracownikami, że moglibyśmy napisać książkę albo przewodnik jak powoływać do życia i otwierać muzea.

Fakt udziału w tym przedsięwzięciu jakim było Muzeum Hutnictwa uważam za wielkie szczęście i szansę jaką los postawił przede mnę i mam nadzieję, że wykorzystałem ją dobrze. (…)

CAŁY WYWIAD PRZECZYTASZ W “MH” 22/2024