AktualnościNASZA ROZMOWA

Z NOWYMI WYROBAMI I MOCAMI CZEKAMY NA POPRAWĘ KONIUNKTURY

ROZMOWA “MH” Z PRZEMYSŁAWEM SZTUCZKOWSKI PREZESEM ZARZĄDU COGNOR HOLDING SA

„MH”: Panie Prezesie! Trwa rozruch zmodernizowanej walcowni w krakowskim oddziale Cognor Ferrostal Łabędy, jednak to nie koniec inwestycji. Co w planach na najbliższe miesiące?

P.Sztuczkowski: Gros prac modernizacyjnych walcowni została już wykonana. Obecnie trwa rozruch i lada tydzień będziemy przechodzili do testów gorących. Te testy będą dla nas najważniejsze, bowiem pokażą czy osiągnęliśmy założenia projektowe pod względem uzysków, zużycia gazu, energii ect. Obecnie borykamy się, jak to potocznie się mówi, z problemami wieku dziecięcego. Na bieżąco usuwamy usterki i dostrajamy poszczególne urządzenia, tak aby podczas normalnej pracy nic nas już nie zaskoczyło.

Nie czekając na zakończenie I etapu modernizacji rozpoczęliśmy prace związane z zabudową tzw. szpulera. Przewidujemy zakończenie tej inwestycji w październiku bieżącego roku. Część prac zostało już wykonanych podczas modernizacji ciągu walcowniczego. Myślę tu o zamontowanych przez firmę Danieli tzw. urządzeń grupy wstępnej. Dzięki temu możemy teraz równocześnie prowadzić rozruch i kontynuować inwestycję, a w przyszłości szybko włączyć szpuler do całego ciągu produkcyjnego. Moim zdaniem był bardzo dobry pomysł, pomimo, że wydłużył się czas modernizacji samej walcowni.

Po zakończeniu drugiego etapu krakowska walcownia będzie nowoczesnym zakładem produkującym pręty żebrowane i gładkie również w szpulach o średnicy od fi 8 mm do fi 25 mm. Nasze moce wytwórcze wzrosną z 250 tys. ton do poziomu 400 tys. ton. Żaden z polskich producentów nie produkuje tak dużego zakresu wymiarowego prętów zwijanych, a klienci coraz częściej takich właśnie poszukują. Do tej pory były one głównie sprowadzane. W Polsce jedynie Celsa produkuje, i to z nacznie węższym przedziale wymiarowym pręty zwijane. Można powiedzieć, że świat znacznie  nas wyprzedził, ba zostawił daleko w tyle. Stąd nasza decyzja o budowie nowoczesnej szpulerni. Dlaczego mamy oddawać krajowy rynek innym? Rozpoczęcie tej inwestycji to jasny sygnał dla zbrojarni, że mogą inwestować w rozwijarki, bo Cognor już za kilka miesięcy zaspokoi ich potrzeby na pręty zwijane.

„MH”: Trudna sytuacja na rynku, spadek cen, popytu i brak przysłowiowego światełka w tunelu nie napawa optymizmem. Czy Pana zdaniem w drugiej połowie roku możemy liczyć na zmianę niekorzystnego trendu?

P.Sztuczkowski: Po bardzo dobrych 2-3 latach przyszło załamanie, którego wszyscy się spodziewali. Zawirowania na rynku w czasie covidu, a później po ataku Rosji na Ukrainę i problemy z dostępnością stali spowodowały wywindowanie cen wyrobów, a później mediów energetycznych. To można powiedzieć była sytuacja nie normalna. Wówczas wiedzieliśmy, że prędzej czy później musi się to skończyć. I tak też się stało. Jednak nikt nie spodziewał się, że dekoniunktura będzie, aż tak głęboka i długotrwała.

Jako Cognor wykorzystaliśmy czas prosperity maksymalnie odkładając w czasie planowane inwestycje, które rozpoczęliśmy dopiero na początku tego spowolnienia. To był moim zdaniem idealny moment. Widzimy co od kilku kwartałów dzieje się na rynku. Wielu producentów w Europie produkuje na minimum lub wygasza moce, by przeżyć. Tak więc wybór czasu na inwestycje i wcześniejsze zakontraktowanie dostaw urządzeń było strzałem w przysłowiową „10”. Teraz czekamy na powrót koniunktury, aby wejść z nowymi mocami i produktami.              

Dziś mówienie, że w drugiej połowie roku nastąpi poprawa, to jak wróżenie z fusów. Na razie w krótkim horyzoncie czasowym nie widać bodźców, które mogłyby poprawić sytuację hutnictwa. Z perspektywy makroekonomicznej faktycznie wiele wskazuje, że polityka Unii będzie prowadzić do deglobalizacji oraz powrotu przemysłu do Europy. Jednak aby te działania przyniosły efekty potrzeba czasu, a europejskiej i polskie hutnictwo, po prostu, go nie ma. Jeżeli nie stworzy się nam odpowiednich warunków do funkcjonowania to z tego powrotu przemysłu na Stary Kontynent skorzystają inni.

Przez cały 2023 rok słyszeliśmy od ekspertów, analityków rynkowych – w kolejnym kwartale będzie lepiej. Jesteśmy w przededniu II kwartału roku 2024 i nic się nie zmienia. Tania stal zalewa nasz rynek, a do tego borykamy się z problemami gospodarczymi. Dużą nadzieję pokładamy w odblokowanych funduszach KPO, ale realnie patrząc od pojawienia się pieniędzy na rynku do odbicia w najlepszym przypadku minie 8 może 10 miesięcy. Straciliśmy jako kraj bardzo dużo czasu i musimy zrobić wszystko, by te ogromne środki maksymalnie i mądrze wykorzystać. Rząd również powinien stanąć na wysokości zadania i z jednej strony wspierać oraz upraszczać procedury, a z drugiej starać się o wydłużenie terminu rozliczenia KPO. Bez tego trudno będzie wykorzystać pełną pulę pieniędzy.

Na to wszystko nakładają się problemy naszych zachodnich sąsiadów. Niemcy pozbawieni taniej energii i gazu zobaczyli, że nie jest tak łatwo konkurować, szczególnie z towarami z krajów trzecich. Postulują aby przemysły energochłonne płaciły 60 euro za MWh energii. I jeżeli taki przepis zostanie tam wprowadzony, to my również powinniśmy mieć zagwarantowaną energię w tej samej cenie.

Polska jest uzależniona w dużej mierze od największej gospodarki europejskiej i jeżeli Niemcy borykają się z recesją, to automatycznie odczuwamy to my. Najlepszym przykładem w naszej grupie jest oddział w HSJ w Stalowej Woli, który wysyła około 40 proc. swoich wyrobów właśnie do kontrahentów z Niemiec.

„MH”: Od wielu lat dyskutujemy na temat ochrony rynku, taniej energii i wsparciu dla sektora, który w obecnej sytuacji geopolitycznej powinien być traktowany jako strategiczny i nic się nie zmienia. Czy Pana zdaniem działania Unii Europejskiej są adekwatne do sytuacji?

P.Sztuczkowski: Słusznie Pan stwierdził, że od wielu lat dyskutujemy i nic w zakresie realnej ochrony stalowego rynku nie zostało zrobione, a stawia się coraz wyższe wymagania środowiskowe. Czasem zastanawiam się kto dotuje zielone lobby, dlaczego ma ono tak silną pozycję? Nie chcę siać propagandy, ale zastanówmy się kto skorzysta z upadku przemysłu ciężkiego w Unii Europejskiej? Odpowiedź jest prosta – wszyscy ci, którzy dziś tak chętnie wpychają się na nasz rynek. Tylko jeżeli my z niego wypadniemy, to wówczas oni nie będą sprzedawać taniej stali, ale będą dyktować warunki.

Jako sektor od lat apelujemy o opamiętanie się i realne założenia polityki klimatycznej. Przecież Europa całego świata nie zbawi, a narzucone tempo przechodzenia na zero emisyjność jest zbyt szybkie i może doprowadzić do upadku wielu gałęzi przemysłowych, a w szczególności firm energochłonnych. Jako hutnicy nie jesteśmy przeciwko ochronie środowiska, bo widzimy jakie mamy zmiany klimatyczne, ale to wszystko trzeba robić z głową. Chcemy być chronieni przed stalą produkowaną w krajach gdzie nie patrzy się na emisje. Jeżeli mamy przeciwdziałać zmianom klimatycznym, a z tym nikt przy zdrowych zmysłach nie dyskutuje, to musimy to zrobić wszyscy – cały świat.

Już za kilka miesięcy przed Unią Europejską wielki test. Do końca czerwca obowiązują safeguardy i cała branża hutnicza postuluje o ich przedłużenia na okres 2 lat, mniej więcej do czasu gdy rozpocznie się pobór opłaty Carbon Border Adjustments Mechnism. Safeguardy może nie są idealnym rozwiązaniem, ale bez nich tania, nie ekologiczna stal będzie płynąć do Polski z każdego kierunku świata.  (…)

CAŁY WYWIAD PRZECZYTASZ W “MH” 6_7/2024