NASZA PRACA PRZYNOSI EFEKTY
ROZMOWA “MH” Z ADAMEM WDOWIAKIEM PRZEWODNICZĄCYM MZZ PRACOWNIKÓW ARCELORMITTAL DĄBROWA GÓRNICZA.
„MH”: Panie Przewodniczący. Na początku lutego podpisaliście porozumienie płacowe na rok 2024. Proszę o przybliżenie głównych jego punktów.
A.Wdowiak: Tegoroczne porozumienie dla pracowników ArcelorMittal Poland płacowe udało się wynegocjować stosunkowo szybko i jest moim zdaniem dobre. Pewnie nie wszyscy są tego samego zdania, ale też nie wszyscy byli podczas negocjacji obecni i nie wiedzą jak przedstawiciele związków zawodowych walczyli o każdą złotówkę. Występowaliśmy o znacznie więcej, ale musieliśmy również patrzeć na obecną sytuację rynkową. A jak wszyscy wiemy, jest ona od kilku kwartałów słaba i nic nie wskazuje by w najbliższych miesiącach miało być lepiej.
Podwyżki o 400 złotych dla każdego pracownika – do stycznia i 50 złotych – od kwietnia bieżącego roku, na indywidualne przeszeregowania po 25 złotych w gestii dyrektorów i dyrektora generalnego uważam za związkowy sukces. Osiągnęliśmy wszystko, co było możliwe. Powiem szczerze, że gdyby nie osobiste zaangażowanie dyrektora generalnego Wojciecha Koszuty, to rozmowy pewnie jeszcze by trwały, bo przedstawiciele HR położyli na stół 300 złotych i nic więcej.
Tegoroczny wzrost wynagrodzeń jest drugą z najwyższych podwyżek w ciągu 20 lat istnienia spółki ArcelorMittal Poland. Trzeba również pamiętać, że do owych 450 złotych dochodzą jeszcze nagrody: za wkład pracy w 2023 roku – 500 złotych, wypłacana w dwóch transzach po 250 złotych, indywidualna 1000 złotych oraz 400 złotych tzw. nagrody EBITDA, która jest uzależniona od wyników firmy. Dodatkowo zrewaloryzowaliśmy, średnio na pracownika, o 171 złotych dodatek zmianowy oraz o 41 złotych dodatek mentorski. Pracodawca wziął również na siebie wzrost kosztów związanych z dodatkową opieką medyczną oraz posiłków, które pozostają dla pracowników na niezmienionym poziomie. W sumie jest to około 2280 zł.
De facto zgodnie z zapisami Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy negocjacje powinny zakończyć się z końcem roku kalendarzowego, tak by pracownicy wiedzieli z jakimi podwyżkami wchodzą w nowy rok. Jednak pracodawca od wielu lat stoi na stanowisku, że musi mieć zatwierdzony budżet przez właściciela, a później może przystępować do negocjacji. Moim zdaniem powinno być odwrotnie, najpierw podwyżki, a później budżet.
„MH”: Wraz z Federacją Związków Zawodowych Metalowców i Hutników zorganizowaliście spotkanie z parlamentarzystami i przedstawicielami nowego rządu. Skąd pomysł na taką konferencję?
A.Wdowiak: Pomysł zrodził się w śląskim okręgu Federacji, a dokładniej mówiąc podczas podróży do Warszawy. Razem z przewodniczącym okręgu Piotrem Kursatzkym stwierdziliśmy, że dobrze by było tuż po zmianach na polskiej scenie politycznej przedstawić, aktualną sytuację naszej branży, nowym przedstawicielom rządu jak i parlamentu. Bo to oni decydują o kierunku polityki przemysłowej Polski.
Tempo organizacyjne było bardzo szybkie. W zasadzie od pomysłu do jego realizacji minęło nieco ponad miesiąc. Odzew ze strony środowiska hutniczego, kadry menedżerskiej hut, zakładów przetwórczych jak i związków zawodowych był bardzo duży. Niestety nie mogę tego powiedzieć o politykach.
Program był bardzo bogaty i pokazywał z jednej strony problemy branży, jej stan obecny jaki i wyzwania przyszłości, a z drugiej rosnące zagrożenie niekontrolowanego napływu stali z krajów trzecich, które nie przejmują się polityką środowiskową. Wstępu do dyskusji dokonał prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej Mirosław Motyka prezentując dane za 12 miesięcy ubiegłego roku. Wynika z nich jednoznacznie, że z roku na rok tracimy swój własny rynek. Spadek produkcji był znacznie większy niż zużycia jawnego. A więc ktoś odebrał nam możliwość lokowania wyrobów na krajowym rynku. Były również prezentacje szefów największych hut, w tym dyrektora generalnego ArcelorMittal Poland Wojciecha Koszuty, prezesa CMC Poland Wojciecha Więcławika, ale także europosła Marka Balta oraz wiceministra infrasturktury Przemysława Koperskiego.
Pomimo, że nie dopisali przedstawiciel rządu uważam, że takowa konferencja była potrzebna i powinna być ona kontynuowana. Może na kolejnym spotkaniu pojawią się przedstawiciele ministerstwa przemysłu, infrastruktury, ochrony środowiska i aktywów państwowych. Jeżeli będziemy biernie i cicho siedzeń, to zaleje nas tania stal. Musimy połączyć siły, bez względu na narodowość czy profil produkcji. Jeżeli nie będziemy walczyć o nasze hutnictwo, to za kilka po prostu zniknie ono z mapy gospodarczej Polski.
Hutnictwo powinno być przemysłem strategicznym i to ze względu na toczącą się tuż za naszą wschodnią granicą wojnę, ale także ze względu na transformację energetyczną. Do budowy czołgów i wozów opancerzonych potrzebujemy stali, która jest obecnie sprowadzana głównie ze Skandynawii. Po co, gdy mamy krajowych producentów bardzo dobrej jakości blach pancernych. Do budowy wiatraków potrzeba dużej ilość stali. Nowe linie przesyłowe tam też niezbędna jest stal. Gdzie nie popatrzymy jest stal. Ktoś kiedyś powiedział, że bez stali nie ma rozwoju. I to jest prawda, którą muszą zrozumieć zarówno decydenci w Warszawie jak i Brukseli, gdzie silne zielony lobby nas wykańcza. Emisje nie znają granic i osamotniona Europa nie uratuje świata. (…)
CAŁĄ ROZMOWĘ PRZECZYTASZ W MH 5/2024