Aktualności

WIELKI PIEC W KRAKOWIE WYGASZONY.

WSPÓLNOTA BEZ WĘGLA I STALI – REALNY SCENARIUSZ CZY FIKCJA?

W sobotę 23 listopada rozpoczął się proces wyłączania wielkiego pieca w krakowskim oddziale ArcelorMittal Poland. Zatrzymanie pracy części surowcowej podyktowane jest względami ekonomicznymi. Jak zapewnia spółka i jej prezes Geert Verbeeck piec zostanie ponownie uruchomiony „jak tylko powróci koniunktura i będzie opłacalna produkcja w hucie w Krakowie”.

Koncern przypomniał iż europejskie hutnictwo mierzy się obecnie w dużymi wyzwaniami związanymi z wysokimi cenami surowców, rosnącymi kosztami uprawnień do emisji CO2 i niewystarczającymi środkami ochrony europejskiego rynku, co przekłada się na ogromny wzrost importu z krajów trzecich. Światowe hutnictwo musi również sprostać nadprodukcji stali, która według najnowszych danych sięga 425 mln ton.

Ponowne uruchomienie części surowcowej uzależnione jest „od sytuacji rynkowej, ale prognozy krótkoterminowe nie napawają optymizmem – nie jesteśmy w stanie podać daty, będziemy uważnie przyglądać się temu, co się dzieje na rynku” – powiedział prezes podkreślając, że „na pewno mówimy o przynajmniej kilku miesiącach”. Jednocześnie przypomniał, że taka sytuacja miała już miejsce w krakowskiej hucie, a ułatwieniem dla ponownego uruchomienia instalacji wielkiego pieca jest fakt, że w 2016 roku przeszedł on generalny remont.

Przeciwko tej decyzji protestowały wszystkie związki zawodowe działające w krakowskiej hucie. Pikietowali przed siedzibą zakładu oraz przed Małopolskim Urzędem Wojewódzkim. Szefowie związków zawodowych złożyli na ręce wojewody małopolskiego Piotra Ćwika petycję adresowaną do premiera Mateusza Morawieckiego, w której występują o podjęcie działań, aby spowodować wycofanie decyzji zarządu ArcelorMittal Poland. W piśmie wskazano, że wygaszenie wielkiego pieca w Krakowie to „ogromne zagrożenie dla tysięcy miejsc pracy i egzystencji rodzin pracowników zatrudnionych w ArcerolMittal Poland oraz podmiotach współpracujących (…) Nie ukrywamy, że pracownicy, jak i my, ich przedstawiciele, czujemy się oszukani, tak przez zarząd ArcelorMittal Poland, jak i ministrów pańskiego rządu, którzy przed wyborami parlamentarnymi zapewniali, że wielki piec w Krakowie nie zostanie wygaszony”.

WSPÓLNOTA BEZ WĘGLA I STALI

U podstaw integracji Unijnej stała Europejska Wspólnota Węgla i Stali, która powstała w 1952 roku jako ponadnarodowa organizacja gospodarcza. Głównym jej celem było sprawowanie kontroli nad przemysłem stalowym i wydobyciem węgla – strategicznymi sferami gospodarki. Jej głównymi celami miało być wspieranie szeroko pojętego rozwoju gospodarczego, polepszanie standardów życia ludności oraz zwiększanie zatrudnienia w krajach członkowskich. Realizowała je poprzez tworzenie wspólnoty rynkowej, obejmującej już nie dwa, ale trzy najważniejsze surowce, wyznaczające kierunki działań przemysłu ciężkiego: węgiel, stal oraz żelazo. Dziś Europejska Wspólnota Węgla i Stali jest organizacją historyczną, nieistniejącą, ale na jej zrębach powstała Unia Europejska. W tym czasie realizowała zadania, przewidziane w traktacie.

Unijne hutnictwo jest pierwszą ofiarą polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Od zeszłego roku produkcja spada., przy jednoczesnym wzroście importu z krajów, gdzie nie ma obciążeń klimatycznych.

W pierwszym półroczu 2019 r. produkcja unijnego hutnictwa stali, zatrudniającego 330 tys. osób (w firmach kooperujących z nim pracuje 2,2 mln ludzi), zmniejszyła się o 2,5 proc. w porównaniu z pierwszą połową 2018 roku. Mimo że w tym czasie prawie na całym świecie produkcja stali wzrosła o 4,6 proc., w Indiach o 4 proc., a w Chinach, które są głównym wytwórcą na świecie aż o 10 proc.

Efekt jest taki, że w wielu unijnych krajach ogranicza się produkcję stali m.in. w hiszpańskiej hucie w Gijon, US Steel i Salzgitter. We Włoszech w hucie Ilva koncern ArcelorMittal nie uruchomił zmodernizowanego wielkiego pieca. Huta w Koszycach na Słowacji zapowiedziała, że do 2021 r. zmniejszy zatrudnienie, aż o 2,5 tys. osób, czyli jedną czwartą. Również SSAB wyłącza kolejne wielkie piece w celu ratowania się przed upadkiem. W przedostatni weekend listopada stanął również piec w Krakowie.

SPEKULACYJNA GRA CZY RZECZYWISTA WARTOŚĆ?

Jednym z powodów niskiej opłacalności produkcji hutniczej w Europie są koszty związane z uprawnieniami do emisji CO2, które wzrosły z kilku do nawet 30 euro za tonę. Uzasadnionym jest zadanie pytania dlaczego, tak się stało w przeciągu kilku miesięcy?

Unia Europejska postanowiła być światowym liderem w walce z globalnym ociepleniem klimatu i w zmniejszaniu emisji CO2 stawiając bardzo ambitne cele. Dużo ambitniejsze niż pozostała część świata, która w głównej mierze odpowiada za zanieczyszczenie atmosfery. Głównym narzędziem, które ma to umożliwić, jest tzw. unijny system handlu emisjami – EU ETS. Objęto nim ponad 10 tys. elektrowni i zakładów produkcyjnych w UE – największych na jej obszarze emitentów dwutlenku węgla. System polega na tym, że muszą płacić za coraz większą część swej emisji CO2, a docelowo będą musiały płacić za każdą wyemitowaną tonę dwutlenku węgla. Problem polegał na tym, że niemal od początku cena uprawnień do emisji tego gazu była niższa niż zakładała Komisja Europejska. Za niska, by firmom objętym EU ETS opłacało się ograniczać ilość emitowanego dwutlenku węgla, zmniejszać ją w takim tempie, w jakim życzyła sobie tego Bruksela.

W pewnym momencie cena uprawnień zaczęła rosnąć, ale po kryzysie w 2008 roku gdzie odnotowano znaczący spadek produkcji i konsumpcji cena uprawnień znów spadła do poziomu 5-7 euro za tonę. Władze UE postanowiły doprowadzić do jej kilkukrotnego podwyższenia metodami administracyjnymi. Sztucznie, odgórnie, ograniczając pulę uprawnień do emisji.

Bruksela zdecydowała się na użycie dwóch narzędzi ograniczających podaż CO2. Najpierw zastosowała tzw. backloading, polegający na przesunięciu części puli uprawnień do emisji na kolejne lata. Potem, na początku 2019 r., uruchomiona została tzw. Rezerwa Stabilności Rynkowej (Market Stability Reserve – MSR), działająca podobnie jak interwencyjny skup rolny. Gdy cena uprawnień do emisji CO2 jest zdaniem Brukseli zbyt niska, wówczas ich część „zdejmuje się” z rynku, przekazując do wyżej wspomnianej rezerwy. Gdy zaś za wysoka, wtedy z rezerwy trafi na rynek, zwiększając podaż i zmniejszając w ten sposób ceny. Jednym słowem zwykła spekulacja i gra.

Na efekty takich działań nie trzeba było długo czekać. W ciągu kilku miesięcy ceny uprawnień skoczyły do 25-27 euro, a nawet 30 euro. I nic nie wskazuje na to, by miały one zostać obniżone, pomimo odczuwalnego już spowolnienia gospodarczego w Unii.

Tak więc Bruksela jest zadowolona, a przedstawiciele najbardziej energochłonnych, a więc zarazem emitujących najwięcej dwutlenku węgla sektorów przemysłu, w tym hutnictwo biją na alarm i mówią, że za chwile może być za późno na ratowanie czegokolwiek. Ale do tej pory unijni decydenci są głusi na te apele. Wizja Europy bez węgla i stali wydaje się coraz bardziej realna, tylko czy to dobry kierunek?