AktualnościNASZA ROZMOWA

JAK FENIKS Z POPIOŁÓW

ROZMOWA „MH” Z PRZEMYSŁAWEM GRZESIAKIEM DYREKTOREM GENERALNYM COGNOR HSJ W STALOWEJ WOLI

„MH”: Panie Prezesie, jaka jest obecnie sytuacja huty w Stalowej Woli? Czy Cognor HSJ odczuwa te same trudności, z jakimi boryka się europejskie hutnictwo?

P. Grzesiak: Nie da się ukryć, że cała branża hutnicza w Europie, w tym także w Polsce, przeżywa wyjątkowo trudny czas. Napływ taniej, dotowanej i pozbawionej kosztów środowiskowych stali z krajów trzecich, a do tego wysokie ceny energii i opłaty regulacyjne – wszystko to sprawia, że konkurencja jest nierówna. Wiele europejskich hut nie jest w stanie utrzymać rentowności i musi ograniczać lub całkowicie zatrzymywać produkcję.

Dobitnym przykładem jest ThyssenKrupp, który w październiku wygasił wielki piec w Duisburgu. Skutki trwającego od ponad trzech lat kryzysu odczuwamy również w Polsce, gdzie w ciągu zaledwie ostatniego roku zamknięto kilka rurowni, a we wrześniu czasowo wygaszono wielki piec w Dąbrowie Górniczej. Te decyzje wiążą się z utratą miejsc pracy, ale także mocy wytwórczych, które zastępowane są przez stal z krajów trzecich. Przy zużyciu jawnym na poziomie 15 mln ton rocznie krajowa produkcja wynosi niespełna 7 mln ton. To jest dramat, który trwa – i nikt z rządzących, ani w Brukseli, ani w Warszawie, do tej pory nie zastanawiał się, co będzie, jeśli zamkniemy wszystkie huty.

Jeżeli utracimy hutnictwo, to które jeszcze zostało, to pytanie brzmi: Kto będzie dyktował nam warunki i po jakich cenach będzie sprzedawana stal? Czy będziemy w stanie zagwarantować sobie niezbędne dostawy, dla sektora zbrojeniowego, energetycznego, czy budowlanego? Dlatego tak ważne jest, aby hutnictwo w Europie miało stworzone odpowiednie warunki do konkurowania, dalszego funkcjonowania a także rozwoju. Pamiętajmy, że przemysł stalowy buduje PKB i daje pracę setkom tysięcy hutników.

Wracając do Stalowej Woli, mogę powiedzieć, że mamy nieco lepszą sytuację – choć nie ukrywam, że również zmagamy się z podobnymi problemami jak cała branża. Specyfika naszej produkcji pozwala generować pozytywne wyniki finansowe nawet w tak wymagających warunkach. Działamy w segmencie niszowym, wymagającym wysokiej jakości, co daje nam przewagę nad producentami masowej, taniej stali. Oczywiście odczuwamy rosnącą presję ze strony konkurencji, ale wciąż jesteśmy „na plusie”, co samo w sobie jest dużym sukcesem w obecnym otoczeniu rynkowym.

 „MH”: Widać jednak, że Komisja Europejska zaczyna reagować na kryzys w sektorze. Czy rzeczywiście możemy mówić o światełku w tunelu?

P. Grzesiak: Tak, zdecydowanie. Jak mówi przysłowie – lepiej późno niż wcale. Propozycja Komisji Europejskiej wprowadzenia 50-procentowego cła na import stali spoza UE oraz redukcji kontyngentów o niemal połowę to bardzo dobry krok. Ale to dopiero początek drogi do odzyskania własnego rynku. Te działania mogą realnie zatrzymać zalew unijnego rynku stalą z krajów trzecich i przywrócić równowagę, ale muszą być wprowadzone jak najszybciej.

Mamy również nadzieję, że system ochronny obejmie także stal z kierunku wschodniego, w tym z Ukrainy. W przeciwnym razie w Polsce nadal będziemy mieli poważny problem, o którym od kilku miesięcy głośno mówimy. Z około 3 mln ton ukraińskiej stali ponad 1 mln zostaje w naszym kraju. Trzeba albo zatrzymać tę stal, albo rozdzielić ją pomiędzy wszystkie kraje Unii. To ważne, by zasady były równe dla wszystkich.

 „MH”: Równolegle z unijnymi propozycjami w całej Polsce słychać głosy niezadowolenia ze strony związków zawodowych. Czy protesty są uzasadnione?

P. Grzesiak: Związki zawodowe są głosem pracowników, a ich obawy są w pełni zrozumiałe. Hutnictwo to nie tylko maszyny – to ludzie, ich rodziny, lokalne społeczności. Sektor stalowy daje dobrze płatne miejsca pracy i ma ogromne znaczenie dla gospodarki.

Manifestacje, takie jak ta niedawna w Katowicach, to wyraz troski o przyszłość całej branży. Wszyscy chcemy tego samego – stabilności, uczciwych zasad konkurencji i rozwiązań, które pozwolą hutnictwu w Europie przetrwać. Jeśli Komisja Europejska i rządy krajowe rzeczywiście wprowadzą skuteczne instrumenty wsparcia energetycznego i handlowego, sytuacja się poprawi.

 „MH”: Wspomniał Pan o energii. Co należy zrobić, aby jej cena pozwalała na funkcjonowanie zakładów takich jak HSJ?

P. Grzesiak: Ceny energii dla przemysłu energochłonnego to fundamentalna sprawa, którą musimy rozwiązać jak najszybciej. Nasza huta pracuje w oparciu o elektryczny piec łukowy, a więc energia stanowi kluczowy element kosztów produkcji. Dziś zakłady w Polsce płacą za prąd kilkukrotnie więcej niż producenci z krajów trzecich, ale także o kilkadziesiąt euro więcej niż konkurencja np. we Francji, Hiszpanii czy Niemczech. Trudno w takich warunkach mówić o równej rywalizacji.

Dlatego postulujemy wprowadzenie rozwiązań, które obowiązują już w innych krajach UE. Chodzi o ustalenie ceny energii na poziomie 50 euro za MWh, obniżenie opłat przesyłowych i jakościowych o 90% oraz bardziej opłacalne mechanizmy DSR. Hutnictwo stabilizuje sieć energetyczną, więc powinno być traktowane jako jej partner, a nie obciążenie.

Jeżeli w Polsce nie wdrożymy rozwiązań, o które postulujemy, to po nowym roku może się okazać, że nasz krajowy rynek zostanie zalany stalą z krajów unijnych. Przy słabszym popycie, jaki obecnie panuje we Wspólnocie, każdy będzie się „pchał” tam, gdzie znajdzie zbyt. A jak pokazują dane – u nas ten potencjał jest bardzo duży. (…)

„MH”: Czy mimo obecnych trudności patrzy Pan w przyszłość z optymizmem?

P. Grzesiak: Oczywiście. Pomimo wyzwań, a także trudności z jakimi przychodzi się nam mierzyć widzimy szanse na poprawę sytuacji. Zaprezentowane propozycje Komisji Europejskiej to ważny sygnał, że hutnictwo po wielu latach zostało wreszcie usłyszane.  Jest więc ogromna nadzieja na dalsze funkcjonowanie sektora, a także i jego rozwój.

Wierzę, a wręcz jestem przekonany, że również polski rząd szybko wdroży system wsparcia energetycznego i wyrówna warunki konkurowania. Po ich spełnieniu cała branża hutnicza powinna się odrodzić jak mitologiczny Feniks z popiołów. Grupa Cognor jest przygotowana, by w pełni wykorzystać swój potencjał i moce, które teraz są na poziomie około 1 mln ton stali rocznie. Mamy kompetencje, doświadczenie, nowoczesne technologie i zaangażowanych pracowników. A to – w połączeniu z determinacją – daje podstawy, by z optymizmem patrzeć w przyszłość.

CAŁY WYWIAD PRZECZYTASZ W MH 24/2025