KRAKOWSKA KORONA BEZ PERŁY
ROZMOWA “MH” Z KRZYSZTOFEM WÓJCIKIEM PRZEWODNICZĄCYM NSZZ PRACOWNIKÓW ARCELORMITTAL POLAND W KRAKOWIE
„MH”: Panie Przewodniczący. Decyzją zarządu krakowska koksownia po prawie 7 dekadach zostaje wygaszona. Jak zostało to przyjęte przez załogę?
K.Wójcik: Powiem szczerze, że takiego obrotu sprawy spodziewaliśmy się, gdyż po odstawieniu na gorąco koksowni zaczęto wywozić węgiel, materiały potrzebne do bieżących remontów, zamykano niezbędne rurociągi technologiczne, ect. Jednoznacznie wskazywało to, że pracodawca, pomimo zapewnień, nie zamierza ponownie uruchomić tego zakładu. To był dokładnie taki sam scenariusz jak przy zamykaniu w Krakowie części surowcowej – wielkiego pieca i stalowni. Naszym zdaniem zapewnianie pracowników o poszukiwaniu rozwiązań i utrzymywaniu przez 9 miesięcy na gorąco baterii było przeczekaniem i ostudzeniem nastrojów społecznych.
W mojej opinii decyzja o zamknięciu naszej koksowni zapadła dawno temu w Luksemburgu lub Londynie, a polski zarząd niewiele mógł wskórać w tej sprawie. Nasi menedżerowie nie mają przebicia w centrali koncernu. Brak jest tam dobrego polskiego lobbingu. Mówię to z pełnym przekonaniem. Widzimy to za każdym razem podczas spotkań Europejskiej Rady Zakładowej ArcelorMittal. Przyjeżdżają dyrektorzy z wielu krajów europejskich, a nas tam de facto nie ma. Polska jest na marginesie i mam obawy, że przy trwającym kryzysie w dłuższej perspektywie może się to źle skończyć, jak nie dla całego ArcelorMittal Poland, to dla naszej huty. Lakshmi Mittal kupując PHS mówił, że krakowska huta będzie perłą w koronie LMN Holding. Tylko korona została, a perłę już ktoś wydłubał. Chętnie te słowa przypomnielibyśmy prezesowi gdyby pojawił się na jubileuszu 20 lecia firmy w Polsce, ale z tego co wiemy nie przyjedzie.
Dziś brakuje odpowiednich środków finansowych na remonty, nie mówiąc o inwestycjach. Brakuje też odpowiedniej ilości ludzi do obsługi urządzeń. Zdarzają się przypadki, że pomimo wpływających zamówień nie ma odpowiedniej ilości wsadu i na szybko kombinuje się skąd go pozyskać. Tak nie może funkcjonować huta.
Pyta Pan jak decyzję o zamknięciu koksowni przyjęła załoga? Na to pytanie trudno odpowiedzieć jednoznacznie, bo ilu pracowników tyle opinii. Jedni jak już mówiłem pogodzili się z tą sytuacją, inni w okresie postoju gorącego sami złożyli rezygnacje z pracy, jeszcze inni obawiają się o swoją przyszłość – gdzie będą pracować, czy będą musieli dojeżdżać do Dąbrowy Górniczej, Świętochłowic, czy zostaną tu w Krakowie? Trzeba pamiętać, że to 4 zakład zamykany w naszym oddziale w przeciągu ostatnich 4 lat. Z grubsza licząc pracę utraciło już ponad 1500 hutników, do tego dochodzą spółki zależne i świadczące usługi. Średnio dodatkowo 4-5 osób na jedno utracone miejsce w hutnictwie. Kiedyś Huta im. Sendzimira tętniła życiem. Można powiedzieć, że było to miasto w mieście. Dziś jadąc przez zakład rzadko kiedy można spotkań człowieka. To bardzo ponury obraz obecnej rzeczywistości.
„MH”: Pracodawca w wydanym komunikacie zapewnia, że nikt nie straci pracy i zaproponuje alokacje dla koksowników…
K.Wójcik: Tak to prawda, jednak trzeba pamiętać, że po zamknięciu części surowcowej też nas zapewniano, że dojazdy krakowskich hutników do Dąbrowy Górniczej to chwilowe rozwiązanie. Mija kolejny rok, a pracownicy nadal codziennie pokonują prawie 200 km do pracy. Całe szczęście, że stronie społecznej udało się wynegocjować odpowiednie gratyfikacje za te dojazdy, choć to też nie było dla pracodawcy takie oczywiste.
Wracając do koksowni, to pracę w niej utraci 233 pracowników. Oczywiście nie wszyscy będą objęci zwolnieniami od zaraz, bo 70 pozostaje w zakładzie do końca października. Wraz z postępującymi pracami liczba ta będzie się sukcesywnie zmniejszać, aż do końca 2025 roku gdy ma ich zostać tylko 10. Z najnowszych danych przekazanych przez kadry wiemy, że 8 osób z załogi koksowni przeszło na emerytury, 16 pracowników zrezygnowało z pracy, a 133 osoby są alokowane (69 Kraków, 45 Dąbrowa Górnicza i 9 Świętochłowice), 7 pracowników jest na postojowym.
Faktycznie dyrekcja zapewnia nas, że nikt nie straci pracy, ale czy tak będzie? Dział HR zapomina, że wolne wakaty pozostały bodajże tylko w Dąbrowie Górniczej, a na dojazd i pracę tam nie zgadzają się wszyscy pracownicy. W tych statystykach nie bierze się pod uwagę ludzi z utrzymania ruchu czy spółek zależnych. Suma summarum może to być nawet ponad 500 osób dotkniętych tą decyzją. Z moich informacji w samym Krakowie, dla tylu pracowników, nie ma miejsc pracy. Tak więc wszystko wskazuje, że będą musieli dojeżdżać na Śląsk. Nie wszyscy będą skłonni przyjąć taką propozycję pracy. Co wówczas? Czy pracodawca stwierdzi, że takiego pracownika nie potrzebuje i należy go zwolnić, bo nie przyjął jego propozycji? Niewiadomych na dzień dzisiejszy jest bardzo dużo. Próbujemy wynegocjować satysfakcjonujące porozumienie podobne do tych dla pracowników stalowni, wielkich pieców, czy spółki Tubular.
„MH”: Na jakim etapie są te rozmowy?
K.Wójcik: Na dzień dzisiejszy porozumienia nie ma i patrząc na efekty dotychczasowych spotkań, to jestem wielkim pesymistą, co do osiągnięcia kompromisu. Pracodawca położył swoją propozycję, która jest nie do przyjęcia przez stronę społeczną. Zarządzający musza pamiętać, że to oni podjęli decyzję o zamknięciu koksowni i z tego tytułu dobrze, aby w jakimś stopniu partycypowali w kosztach jakie ponosi załoga. Jako związki zawodowe chcemy, aby porozumienie dla koksowników obejmowało bonusy z racji utraty pracy oraz by pracodawca zagwarantował pracę w Krakowie w sytuacji gdy pracownik nie będzie chciał jej podjąć w innej lokalizacji lub rekompensował to odpowiednią gratyfikacją finansową. Można powiedzieć, że coś na wzór programu dobrowolnych odejść jaki w naszej spółce funkcjonował kilkanaście lat temu.
„MH”: Związkowcy zarzucają dyrekcji brak szczerego dialogu i brak działań zmierzających do utrzymania produkcji w Krakowie. Czy Pana zdaniem jest to słuszna opinia?
K.Wójcik: Patrząc na to, co działo się w ostatnich latach w krakowskim oddziale ArcelorMittal Poland to nie ma się co dziwić, że pracownicy odbierają działania kierownictwa koncernu właśnie w ten sposób. Pytamy głośno po co utrzymywano nas przez 9 miesięcy w niepewności i ponoszono ogromne koszty gorącego odstawienia baterii. Podobno jest to ponad 1 mln euro miesięcznie. Te pieniądze można było przeznaczyć na bieżące remonty innych wydziałów.
Krakowska koksownia była jedynym zakładem w Grupie ArcelorMittal Poland, posiadającym technologię suchego gaszenia koksu. Zawsze mówiono nam, że produkujemy najlepszy koks. Zdajemy sobie sprawę, że sytuacja na rynku stali i relacje cenowe węgla do koksu są bardzo złe, ale koszty tej dekoniunktury można było, naszym zdaniem, rozłożyć na dwa zakłady – Kraków i Zdzieszowice. Nieoficjalnie wśród załogi krążą opinie, że materiały z Krakowa zostały wywiezione do zakładu w Krzywym Rogu gdzie uruchomiono wyremontowaną baterię.
Kolejnym przykładem jest linia ocynkowania HDG3 w walcowni zimnej. Pomimo, że na początku lipca uzyskano decyzję środowiskową na rozbudowę tej linii, inwestycja po raz kolejny spadła z listy. Zarząd zapewnia, że nie została ona skreślona, ale obecne warunki rynkowe nie sprzyjają rozbudowie mocy linii ocynkowania. A pamiętamy, jak prezes Sanjay Samaddar przy wygaszaniu części surowcowej zapewniał nas o rozwoju Krakowa i budowie HDG3. Jak mamy wierzyć w słowa bez pokrycia?Pogłoski o chęci wycofania się Lakshmi Mittala z Polski przy takich działaniach zdają się je potwierdzać. Mamy ogromne obawy, że pierwszym zakładem który zostanie zlikwidowany będzie właśnie krakowski oddział.
„MH”: Wspomniał Pan o braku inwestycji jednak prowadzone są prace, które pochłoną ponad 100 mln złotych.
K.Wójcik: ArcelorMittal Poland wszem i wobec ogłasza jakie to poczynił w ostatnich latach inwestycje, które pochłonęły miliardy złotych. Trzeba jednak pamiętać, że inwestycje te były niezbędne do utrzymania produkcji, a pieniądze na nie zostały wypracowane przez nas – pracowników. Właściciel nie wydał złotówki na rozwój produkcji. Większość z prowadzonych inwestycji to działania wymuszone unijnymi dyrektywami środowiskowymi lub remontami odtworzeniowymi. Obecnie w Krakowie prowadzone są prace związane z budowa pieców wodorowych. Koszt jaki poniesie ArcelorMittal Poland to 52 mln zł. Realizacja tego przedsięwzięcia pozwoli podnieść jakości produktów, ale co najważniejsze wyeliminuje stosowanie amoniaku w produkcji blach zimnowalcowanych.
Posiadamy najnowocześniejszą walcownię gorącą blach, która niestety produkuje półwyrób, który wyjeżdża z Polski zostaje przetworzony i sprzedany ze znacznie większą marżą. Moce tej walcowni nie są wykorzystywane i chyba nigdy nie były w 100%. A według danych 98% wyrobów płaskich zużywanych w Polsce jest do nas sprowadzanych. To pokazuje, że nie mamy głębokiego przetwórstwa, które jest niezbędne do utrzymania się na bardzo wymagającym rynku. Jeżeli faktycznie Kraków ma być zakładem przetwórczym, bo już z całą pewnością po zamknięciu ostatniego zakładu surowcowego nie będzie hutą, to trzeba zainwestować w instalacje dające znaczenie większą marżowość. Zaś tych nie ma w planach, a te o których już wspominałem – HDG3, po raz kolejny są przesuwane w czasie. Obawiam się, że może do nich nigdy nie dojść, szczególnie gdy przed hutnictwem stoi wyzwanie związane z dekarbonizacją. (…)
CAŁY WYWIAD PRZECZYTASZ W NAJNOWSZYM NUMERZE “MH” 17/2024