URATOWAĆ OD ZAPOMNIENIA
Rozmowa MH z Adamem Kowalskim dyrektorem Muzeum Hutnictwa w Chorzowie (w organizacji)
MH”: Panie Dyrektorze! Od wielu lat środowisko hutnicze, w tym Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Przemysłu Hutniczego, starało się o powołanie do życia muzeum przemysłu, które odegrało rolę w rozwoju Górnego Śląska, ale i polskiej gospodarki.
A.Kowalski: Próby powołania muzeum dokumentującego dokonania przemysłu hutniczego na Górnym Śląsku były podejmowane od wielu lat. Jednak starania środowiska hutniczego nie mogły doczekać się szczęśliwego finału. Dzięki pozyskanym środkom unijnym już wkrótce ziści się marzenie wielu hutników.
Ludzie często pytają mnie dlaczego muzeum powstaje w Chorzowie, a nie np. z Siemianowicach Śląskich. Otóż budynek po dawnej elektrowni Huty Kościuszko ma potencjał i swoją hutniczą historię. Od kilku lat był udostępniany czasowo na różnego rodzaju spotkania, w tym również w ramach Szlaku Zabytków Techniki. Osobiście miałem przyjemność przez dwa lata organizować tu Industriadę. Myślę, że już wówczas dla wielu samorządowców stało się jasne, że obiekt ten zaistniał w świadomości mieszkańców województwa śląskiego i jest naturalnym miejscem dla Muzeum Hutnictwa.
Oczywiście są miasta ościenne, które również mogłyby z całą pewnością starać się o takowe muzeum. Mam tu na myśli choćby Siemianowice Śląskie z dawną Hutą Laura. Jednak w Chorzowie mamy to dziedzictwo materialne w postaci dobrze zachowanych obiektów dawnej Huty Królewskiej. Po Hucie Laura nie zostały żadne zabudowania, które nadawałyby się do adaptacji na cele muzealne.
„MH”: Bez pieniędzy i ludzi nie byłoby tego projektu…
A.Kowalski: Oczywiście pieniądze są bardzo ważne, bo bez nich nic nie można zrobić, ale również ważni są ludzie, którzy podjęli tę decyzję i projekt mógł ruszyć. Duża zasługa w tym dziele przypada zarządowi Miasta Chorzowa, prezydentowi oraz miejskiemu konserwatorowi zabytków Henrykowi Mercikowi, który od lat zabiegał również jako członek zarządu województwa śląskiego o utworzenie w Chorzowie Muzeum Hutnictwa.
Dzięki porozumieniu dwóch miast: Chorzowa i Zabrza projekt może być realizowany. Wspólnie z Muzeum Górnictwa w Zabrzu udało się pozyskać duże środki unijne na realizację tego przedsięwzięcia. Dla Muzeum Hutnictwa to około 15 mln złotych dofinansowania. Pozostałą część wyłoży miasto Chorzów. Cały koszt inwestycji szacowany jest na ponad 30 mln złotych. Za te pieniądze realizowany jest gruntowny remont hali dawnej elektrowni Huty Królewskiej oraz przyległych zabudowań. Rewitalizacji poddany zostanie również teren wokół muzeum. Zgodnie z harmonogramem jesienią zakończone mają być prace remontowe wewnątrz budynków. Pomimo pewnych opóźnień związanych z pandemią jestem dobrej myśli.
Alians Zabrza i Chorzowa pokazał jak można wspólnie dokonać czegoś, co nie udawało się przez lata. Zabrze dba i inwestuje w obiekty pogórnicze, a Chorzów w drugą najważniejszą gałąź przemysłu Górnego Śląska hutnictwo. Trzeba pamiętać, że od początku XIX wieku obie branże były ze sobą ściśle związane i na nich wyrosły dzisiejsze miasta. O tych korzeniach nie możemy zapominać. Tożsamość kulturowa jest ważnym elementem społecznym i chcemy ją zachować dla potomnych. W Chorzowie w szczytowym momencie pracowały cztery kopalnie i dwie huty: Królewska założona w 1802 roku i Huta Batory, która powstał w 1873 roku.
W 1866 roku w ówczesnej Hucie Królewskiej pracowało ponad 7 tysięcy osób. Jeżeli do tego dodamy późniejsze pokolenia hutników z Batorego to okazuje się, że prawie w każdej rodzinie ktoś miał pradziadka, dziadka, wuja czy ojca hutnika. Dlatego tak ważnym staje się byśmy traktowali dziedzictwo przemysłowe, a w szczególności hutnicze jako absolutnie kluczowe dla Chorzowa i Górnego Śląska.
„MH”: Mówił Pan o pewnej symbiozie dwóch gałęzi przemysłowych: górnictwa i hutnictwa. Jednak w świadomość ludzi Śląsk kojarzy się bardziej z górnictwem.
A.Kowalski: Tak to prawda sytuacja dziedzictwa kulturowego hutnictwa jest zgoła odmienna od górnictwa. Myślę, że podyktowane jest to ilością działających obecnie kopalń, a także obiektami górniczymi, które można zwiedzać z ramach Szlaku Zabytków Techniki. Hutnictwo jest reprezentowane jedynie przez Muzeum Cynku w Katowicach Szopienicach. Mam nadzieję, że dzięki otwarciu Muzeum Hutnictwa uda się nam te dysproporcje choć troszkę wyrównać.
Coraz częściej obserwujemy zanikającą wiedzę młodego pokolenia na temat hutnictwa i jego roli w rozwoju miasta, regionu, a także kraju. Jest to ostatni moment, by rozpocząć po raz kolejny pracę u podstaw. Naszym celem jest przywrócenie należytego miejsca dziedzictwu hutniczemu na Górnym Śląsku.
„MH”: Na jakim etapie obecnie są prace?
A. Kowalski: Jak już wspominałem jesienią zakończą się prace budowlane. Po załatwieniu wszelkich formalności i odebraniu niezbędnych zgód rozpoczną się przygotowania wystawy stałej oraz organizowanie całej struktury muzeum. Ważnym etapem będzie również łączenie z Muzeum Miejskim. W ten sposób wrócimy do korzeni, które ściśle związane są z hutnictwem.
Chcemy stworzyć nowe standardy funkcjonowania tej instytucji kultury, uwzględniając specyfikę i historię miasta. Otwarcie muzeum planujemy najpóźniej na wrzesień 2021. Związane jest z procesem rozliczenia projektu unijnego, w którym wyznaczone są daty graniczne. Mam nadzieję, że nic nam nie pokrzyżuje tych planów. Oczywiście bierzemy pod uwagę dzisiejszą nieprzewidywalną sytuację związaną z pandemia COVID 19. Jeżeli nie nastąpi druga fala zachorowań i lockdown to termin ten nie jest zagrożony. Przed nami jeszcze wiele pracy.
„MH”: Muzea dla młodych ludzi to archaiczne instytucje. Czym wiec chcecie przyciągnąć zwiedzających?
A.Kowalski: Muzeum Hutnictwa nie ma być instytucją w której będą tylko i wyłącznie eksponaty. Ma to być nowoczesne, interaktywne muzeum, które będzie skłaniało do refleksji i poszukiwań własnych historii rodzinnych. W wielu rodzinach nie przekazuje się dzieciom historii ich przodków, którzy niejednokrotnie pracowali w hutnictwie lub przemyśle ciężkim. Właśnie takimi historiami, prawdziwymi historiami opowiedzianymi przez ludzi chcemy przyciągnąć młodych.
„MH”: A co z pozyskiwaniem eksponatów?
A.Kowalski: Niestety z pozyskaniem eksponatów nie jest łatwo. Brak maszyn czy urządzeń pokazuje jak traktowane było hutnictwo, które w latach 90 minionego wieku przeżywało kryzys. Wówczas wiele z hut zostało zrestrukturyzowanych, a część po prostu zamknięta. Maszyny i urządzenia wywiezione na złom. To bardzo przykre, ale prawdziwe.
To co udało się nam pozyskać wpisuje się w naszą narrację – technologia i ludzie. A tak prawdę mówiąc ludzie w tym wszystkim będą ważniejsi, bo bez nich nie byłoby hut. Na dzień dzisiejszy mamy 7 maszyn wielkogabarytowych, w tym młot Ansaldo, prasę hydrauliczną, prostownicę, walcarki, czy XIX wieczny młot parowo-powietrzny Brinkmanna. Największą atrakcją będzie moim zdaniem młot mostowy Escheringa.
W naszych zamierzeniach ekspozycja ma opierać się nie tylko na eksponatach, które oczywiście stanowią wartość historyczną, ale w głównej mierze na relacjach ludzi pracujących w przemyśle. Chcemy w ten sposób zachęcić młodych po poszukiwania w swoich rodzinach ludzi związanych z hutnictwem. Podawanie suchych faktów i przedstawienie kilku czy kilkunastu eksponatów nie zainteresuje dziś młodego pokolenia.
Jesteśmy w połowie drogi projektu pt. „Mów mi huto”, polegającego na odnalezieniu ludzi związanych z hutnictwem, którzy zechcieli się podzielić z nami historią swojego życia. Wydawałoby się, że nie będzie z tym problemów. Jednak dużo seniorów uważa, że ich codzienna, ciężka praca nie jest czymś ciekawym. Musimy więc ich zachęcić, by się otworzyli. Niejednokrotnie pomagają nam w tym rodziny. Przychodzą do nas synowie, córki hutników, którzy chcą abyśmy udokumentowali historie ich rodziców. Trzeba sobie zdawać sprawę, że z roku na rok ubywa ludzi, którzy mogą przekazać relacje dawnego hutniczego świata. Jeżeli dziś tego nie utrwalimy, to możemy te wspomnienia utracić na zawsze.
Dlatego też chcemy, by narratorami naszej wystawy byli prawdziwi hutnicy, a nie wynajęci aktorzy. Dzięki tym relacjom nasza wystawa zyska na autentyczności. To przecież dla tych ludzi niejednokrotnie huta była matką żywicielką, można powiedzieć była całym życiem. Takie emocjonalne wypowiedzi intrygują słuchacza i niejednokrotnie prowadzą do drążenia tematu. I o to nam chodzi w tym projekcie, by pobudzić ludzi do działania i poszukiwań.
Cały wywiad w najnowszym numerze MH 16/2020