MUSIMY URATOWAĆ HUTĘ!
ROZMOWA „MH” Z KRZYSZTOFEM WÓJCIKIEM PRZEWODNICZACYM
NSZZ PRACOWNIKÓW ARCELORMITTAL POLAND W KRAKOWIE.
„MH”: Panie Przewodniczący. Trwają podsumowania 2019 roku, który był trudny dla przemysłu, a w szczególności dla huty w Krakowie. Proszę o dokonanie bilansu minionego roku z perspektywy działalności związku zawodowego, którym Pan kieruje.
K.Wojcik: To był bardzo trudny, a zarazem dziwny rok dla krakowskiej huty. Rozpoczął się bardzo dobrze, pierwsze miesiące wręcz zaskakiwały i nic nie wskazywało, że będzie on dla hutników z Krakowa aż tak bolesny. 6 maja niespodziewanie zarząd ArcelroMittal Poland poinformował, iż we wrześniu zamierza czasowo wyłączyć nasz wielki piec i stalownię. To było dla nas olbrzymim zaskoczeniem. Koledzy z Dąbrowy Górniczej też nie kryli zdziwienia, gdyż jak wszyscy wiemy wielki piec w Krakowie w 2016 roku przeszedł generalny remont, kosztem ponad 160 mln złotych i jest najnowocześniejszą jednostką w koncernie.
Jak dziś pamiętam, gdy ówczesny prezes ArcelorMittal Poland Sanjay Samaddar powiedział podczas otwarcia pieca po remoncie, że w ciągu 2-3 lat osiągnie on swoją najlepszą wydajność technologiczną. Tym bardziej nie mogliśmy zrozumieć dlaczego piec, który właśnie osiąga te parametry ma być wyłączony. Nie mówię już o jego amortyzacji. Naszym zadaniem decyzja była nieprzemyślana, a koszty ponownego jego uruchomienia przewyższą koszty utrzymania na gorąco.
Od samego początku nie zgadzaliśmy się z argumentami podawanymi przez zarząd i nadal uważamy, że decyzja była błędna. Podjęliśmy szereg działań mających na celu uchronienie pieca i stalowni przed wygaszeniem. Wysłaliśmy szereg listów, pism, petycji do wszystkich decydentów w kraju poczynając od Prezydenta RP – Andrzeja Dudy, Prezesa Rady Ministrów – Mateusza Morawieckiego, ministrów, parlamentarzystów zarówno partii rządzącej jak i opozycji, kończąc na samorządzie lokalnym. Na większość z nich otrzymywaliśmy odpowiedzi, ale konkretnej deklaracji pomocy nie otrzymaliśmy. Jedynie prezydent Krakowa Jacek Majchrowski zadeklarował pomoc i pełne wsparcie dla naszych działań. I za to mu jeszcze raz dziękuję. Inni politycy tylko obiecywali i zapewniali, że zrobią wszystko by do wygaszenia nie dopuścić, włącznie z wicepremierem Jarosławem Gowinem, który we wrześniu był na naszym związkowym festynie. Skończyło się na obietnicach.
24 lipca zorganizowaliśmy dużą manifestację przed budynkiem dyrekcji w Dąbrowie Górniczej. Poparły nas wówczas chyba wszystkie organizacje związkowe działające w koncernie. Następnego dnia spotkaliśmy się z prezesem Geertem Verbeeckiem, który poinformował nas, że decyzja jest wstrzymana na czas nieokreślony, a zarząd jeszcze raz dokładnie przeanalizuje całą sytuację. To nas bardzo ucieszyło.
Z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że premier Mateusz Morawiecki rozmawiał o sytuacji naszej huty z prezesem Lakshmi Mittalem. Mając więc zapewnienia ministrów polskiego rządu, wiedząc o rozmowach na najwyższym szczeblu i decyzji zarządu o wstrzymaniu wygaszenia wielkiego pieca postanowiliśmy zrezygnować z kolejnych zaplanowanych demonstracji ufając i wierząc, że wielki piec nie zostanie wygaszony. Myśleliśmy wówczas, że nasze argumenty trafiły na podatny grunt i udało się uratować hutę i miejsca pracy. Niestety, jak się później okazało, wygaszenie wielkiego pieca zostało tylko odłożone w czasie. Ludzie pytają nas dlaczego? My jednak nie znajdujemy racjonalnej odpowiedzi.
Dla nas dzień wygaszania wielkiego pieca, czyli 25 listopada 2019 roku, to czarna data na kartach historii krakowskiej huty. Patrząc z perspektywy tych dwóch miesięcy dalej uważamy, że ta decyzja była błędna i niepotrzebna. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że w świecie występuje nadprodukcja stali, iż wzrosły drastycznie ceny uprawnień do emisji CO2. Tylko trzeba patrzeć obiektywnie na tę całą sytuację. W innych krajach, gdzie pracują huty należące do koncernu ArcelorMittal też występują te same problemy. Owszem w Polsce ceny energii elektrycznej są droższe o około 20 procent, ale ten czynnik ekonomiczny był podawany dopiero na 4 miejscu w argumentacji zarządu spółki.
Naszym zdaniem to błędy decyzyjne poprzednich władz doprowadziły do wyższych kosztów produkcyjnych w Krakowie. Mam tu na myśli choćby likwidację spiekalni w naszym oddziale i dowożenie spieku z Dąbrowy Górniczej, który niestety jest słabej jakości. To wszystko podraża koszty i na papierze nasza huty wypada znacznie gorzej od innych. Nadal uważamy, że mieliśmy porównywalne koszty funkcjonowania naszej huty do innych zakładów w Europie.
„MH”: Porównywalne nie oznacza takie same. Jak sam Pan stwierdził koszty energii są o 20 proc. wyższe w Polsce…
K.Wójcik: Tak to prawda, ale trzeba pamiętać, że jeszcze nadal koszty pracownicze mamy niższe aniżeli w krajach Europy Zachodniej. Moim zdaniem padło na Polskę, gdyż mamy zbyt słabą reprezentację w dyrekcji wykonawczej ArcelorMittal w Luksemburgu. Jeżeli Belg czy Niemiec ma wybierać, który zakład zostanie wyłączony, to co wybierze? Nie od dziś wiadomo, że koszula bliższa ciału, niż sukmana. I wydaje się, że tak też jest w naszym przypadku. Zdajemy sobie sprawę, że decyzje zapadają na szczeblu centrali koncernu, a nie w dyrekcji ArcelorMittal Poland w Dąbrowie Górniczej.
„MH”: Czy w zaistniałej sytuacji można mówić o sukcesach, czy tylko o porażce?
K.Wójcik: Patrząc na całą tę sytuację można by powiedzieć, że nie odnajdujemy w naszym działaniu sukcesów, bo wielki piec i stalownia zostały wyłączone. Jednak analizując cały okres walki o utrzymanie produkcji to za sukces trzeba uznać konsolidację związków zawodowych działających w koncernie. Trzeba pamiętać, że Dąbrowa Górnicza nadal pracuje na dwóch wielkich piecach, więc mogłoby się wydawać, że wyłączenie Krakowa było im na rękę. Jednak chyba wszyscy zrozumieli, że decyzje, które zapadają w Luksemburgu dziś dotknęły Kraków, a jutro mogą Dąbrowę Górniczą, Sosnowiec czy Chorzów. Dlatego wspólnie manifestowaliśmy, nie patrząc na przynależność, w obronie krakowskiej huty, bo w jedności związków zawodowych siła. (…)
Cały wywiad przeczytasz w najnowszym wydaniu “MH” 2/2020.