AktualnościNASZA ROZMOWA

BEZ STALI NIE MA ROZWOJU

Rozmowa „MH” z Przemysławem Sztuczkowskim prezesem zarządu COGNOR HOLDING SA.

„MH”: Panie Prezesie. Szybkimi krokami zbliżamy się do końca 2019 roku. Proszę o jego podsumowanie. Jaki on był dla Cognor Holding SA?

P.Sztuczkowski: Był to dla nas, jak i całego sektora hutniczego w Polsce i Europie, rok trudny. Wchodziliśmy w niego z obawami i troskami związanymi z wysokimi cenami mediów energetycznych i elektrod grafitowych. Przygotowując budżet na rok 2019 wiedzieliśmy, że będzie on gorszy aniżeli rok 2018. Oczywiście mieliśmy nadzieję, na pewne pozytywne aspekty, jak choćby zapowiadane rekompensaty dla przedsiębiorstw energochłonnych. Jednak nie mogliśmy być niczego pewni, bo prace nad ulgami trwały bardzo długo. Dlatego decyzję o ich wprowadzeniu przyjęliśmy z dużym zadowoleniem.  

Ogromny wpływ na dzisiejszą sytuację rynkową w Europie ma decyzja prezydenta Donalda Trupma i tzw. sekcja 232 wprowadzająca wysokie 25 proc. cło na stal wjeżdżającą do USA. Pomimo dobrych chęci ze strony Komisji Europejskiej i wprowadzenie safeguardów, które miały nas obronić przed stalą z krajów trzecich, nie przyniosły one zakładanych efektów. Zbyt wysokie kwoty kontyngentów już na wstępie oraz ich podnoszenie, przy jednoczesnym spadku popytu, na stal w konsekwencji doprowadziło do wręcz krytycznej sytuacji. Europejscy producenci zmuszeni są do wygaszania mocy produkcyjnych, pomimo iż konsumpcja jest nadal wysoka.

Dla przykładu podam, że kontyngent na pręty żebrowane, który zaczął obowiązywać od lipca br. skończył się w ciągu dwóch, no może trzech miesięcy. Tak więc można z całą pewnością mówić o zalewaniu Europy stalą z krajów spoza Unii. Trzeba pamiętać, że działamy na rynku globalnym i duży napływ stali momentalnie prowadzi do spadku cen. W przypadku prętów było to nawet 500 złotych do 1800 złotych za tonę. Wówczas produkowaliśmy na granicy opłacalności. Działalność na tak niskiej marżowości przez dłuższy czas mogła doprowadzić do poważnych konsekwencji. Na szczęście w ostatnich tygodniach ceny trochę się odbiły. Jednak nie wiemy czy jest to tylko chwilowy trend, czy stała tendencja.

Do tego dochodzi jeszcze kwestia surowcowa. Turcja jest potężnym importem złomu stalowego z Unii powodując jego wysysanie, a tym samym utrzymywanie się jego wysokiej ceny. Zdrowe relacje pomiędzy ceną wsadu, a gotowym wyrobem zostały zaburzone. Z jednej strony ceny wyrobów spadają, bo rynek jest zalewany stalą z krajów trzecich, a z drugiej strony ceny surowców utrzymują się na dość wysokim poziomie, ze względu na jego duży popyt. Mamy również do czynienia z europejskim spowolnieniem gospodarczym, które jest bardzo odczuwalne dla naszego sektora, bo spada popyt na stal, wstrzymywane są inwestycje itd. W jednych krajach jest ono większe, a w innych mniejsze, ale jeżeli sytuacja się nie poprawi, to może dojść nawet do kryzysu. Patrząc na Niemcy, z którymi nadal Polska ma bardzo dużą wymianę handlową, to PMI w listopadzie rzędu 41 proc. pokazuje, że jest źle, powiedziałbym nawet bardzo źle. Odczuwa to w głównej mierze branża motoryzacyjna i firmy, które kooperują z producentami samochodów, tak jak nasza huta w Stalowej Woli.

Patrzymy na rynek z dużym niepokojem. Co chwilę słyszymy, że kolejne europejskie firmy w ograniczają moce wytwórcze, wygaszają wielkie piece, tak jak kilka dni temu ArcelorMittal Poland w Krakowie. Nie mamy poparcia ze strony polityków europejskich. Nie wiem czy zdają oni sobie sprawę jak ważną gałęzią dla gospodarek krajów członkowskich jest hutnictwo.

Cały wywiad przeczytasz w MH50/2019