AktualnościNASZA ROZMOWA

POTRZEBA DŁUGOFALOWEGO PLANU KADROWEGO

ROZMOWA „MH” Z JACKIEM ZUBEM, PRZEWODNICZĄCYM MIĘDZYZAKŁADOWEGO ZWIĄZKU ZAWODOWEGO PRACOWNIKÓW ARCELORMITTAL DĄBROWA GÓRNICZA.

Przewodniczący Jacek Zub.

„MH”: Panie Przewodniczący! Podpisaliście nowy Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy. To sukces zarówno strony społecznej,  jak i pracodawcy. Jaka była droga do jego wypracowania?

J.Zub: Były to bardzo trudne rozmowy. W swojej ponad 40 letniej karierze zawodowej nie pamiętam byśmy kiedykolwiek tak długo negocjowali porozumienie. Nigdy też w historii huty pracodawca nie wypowiedział Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy, podstawowego dokumentu regulującego prawa i obowiązki pracowników i pracodawców. Decyzja z końca maja ubiegłego roku była dla nas ogromnym zaskoczeniem, szczególnie, iż koronawirus sparaliżował nasze dotychczasowe życie. Praca w czasie pandemii była dla wielu ogromnym wyzwaniem.

Moim zdaniem była to skrajnie nieodpowiedzialna decyzja. Załoga w obawie o swoje zdrowie oczekiwała spokoju i stabilizacji, a pracodawca zafundował im dodatkowy stres związany z perspektywą pogorszenia warunków materialnych.

Przedstawiony pierwotny projekt nowego układu był zupełnie nie do przyjęcia. Szczerze mówiąc nasz związek nawet się nad tymi zapisami nie pochylił, bo odbierał większość nabytych praw. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nie wszystko czego oczekiwaliśmy jesteśmy wstanie osiągnąć, ale to co proponował pracodawca było mówiąc kolokwialnie jazdą po bandzie. Jeszcze na początku kwietnia rysowała się wizja braku porozumienia i wprowadzenia przez dyrekcję ArcelorMittal Poland regulaminu pracy i płacy, co skutkowałoby narzuceniem niekorzystnych rozwiązań dla pracowników, którzy niejednokrotnie oddali tej hucie całe swoje zawodowe życie. Na całe szczęście tak się nie stało.

17 maja podczas zdalnego posiedzenia zarząd naszego związku zatwierdził treść nowego Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy i Porozumienia okołoukładowego dotyczącego podwyżek płac na rok 2021. Oficjalne podpisanie ZUZP przez przedstawicieli stron, ze względu na pandemię miało miejsce 19 i 20 maja. Czy można tu mówić o sukcesie? Myślę, że żadna ze stron nie może mieć poczucia wygranej, ale też nie ma przegranych. W bardzo trudnych uwarunkowaniach udało się osiągnąć konsensus, który nie satysfakcjonuje chyba żadnej ze stron. Ale przecież na tym polegają negocjacje, że każdy musi ustąpić w swoich żądaniach.

Czy jestem z tego porozumienia zadowolony? I tak i nie. Z jednej strony udało się uratować te przywileje, które chciano nam zabrać, ale tylko na okres przejściowy 10 lat. Niektórzy uważają, że jest to sukces. Moim zdaniem to wybór mniejszego zła. Musieliśmy ustąpić w pewnych kwestiach i wybierać takie rozwiązania, które w jak najmniejszym stopniu będą bolesne dla pracowników, szczególnie tych z długoletnim stażem. Szczerze mówiąc pracodawca również ustąpił w wielu sprawach, dlatego też doszło do porozumienia.

Analizując te negocjacje wydaje się, że uzyskaliśmy wszystko, co było możliwe, a czas pandemii i brak osobistych spotkań jeszcze bardziej utrudniał rozmowy. Największą porażką zarówno związków zawodowych, jak i pracodawcy byłby brak Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy. Wynegocjowany i podpisany nowy Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy jest znacznie lepszy od tego, pierwotnie zaproponowanego przez pracodawcę. Jego zapisy są także korzystniejsze niż w Kodeksie Pracy. Jednak końcową jego ocenę pozostawiamy pracownikom.

„MH”: Pandemia i spotkania on-line utrudniały rozmowy…

J.Zub: Siadając do rozmów wszyscy zdawali sobie sprawę, że będą one ciężkie. Przedstawiciele dyrekcji zapewniali nas, że żaden z pracowników nie straci praw nabytych. Związki zawodowe wiedziały, że gdyby pracodawca nie chciał czegoś ugrać, to nie wypowiadałby układu. Dlatego też przygotowani byliśmy na trudne rozmowy. Szczerze mówiąc liczyłem, że potrwają one do grudnia i zrobimy załodze swego rodzaju prezent pod choinkę. Chcieliśmy jako strona społeczna jak najszybciej uspokoić nastroje. Długoletni pracownicy z niepokojem patrzyli na uciekający czas i zdawali sobie sprawę, że po okresie wypowiedzenia, czyli z końcem maja 2021 roku, mogą stracić swoje przywileje. Wielu z nich nie wierzyło w wypracowanie kompromisu i podpisanie nowego układu. Ci najbardziej doświadczeni, którzy mieli nabyte prawa emerytalne skorzystali z nich i przeszli na zasłużony odpoczynek zabierając ze sobą wiedzę, którą jeszcze przez kilka lat mogliby się dzielić z młodymi pracownikami. To moim zdaniem jest największą stratą, której ArcelorMittal Poland nie zdoła w szybki sposób odzyskać.

Gdyby nie pandemia, pewnie nasze rozmowy trwały by krócej, a część z pracowników zostałaby na swoich stanowiskach. Brak spotkań osobistych był dla wielu z nas dużym utrudnieniem. Myślę tu zarówno o stronie społecznej jak i przedstawicielach dyrekcji.

Staraliśmy się zrozumieć i przeanalizować przedstawiane argumenty, ale z drugiej strony napotykaliśmy często na opór materii. Czasami dochodziło do kuriozalnych sytuacji, gdy nad jednym z paragrafów rozmawialiśmy na kilku spotkaniach. Czas uciekał, a my staliśmy w miejscu. Widząc jak przedłużają się negocjacje bałem się, że możemy tego układu nie podpisać. Byłaby to największa klęska całej firmy.

„MH”: Wraz z nowym układem udało się wynegocjować podwyżki dla pracowników ArcelorMittal Poland. O ile wzrosną płace w roku bieżącym?

J.Zub: Negocjując nowy układ chcieliśmy również zapewnić pracownikom podwyżki płac, bo przecież rozmowy w tej kwestii w roku ubiegłym zostały przerwane przez pandemię. Chcąc uniknąć podobnej sytuacji już w październiku 2020 roku przedstawiliśmy zarządowi ArcelorMittal Poland stanowisko związków zawodowych dotyczące wzrostu wynagrodzeń na rok 2021.

5 maja udało się dojść kompromisu i podpisać porozumienie około układowe, które jest powiązane z nowym układem. Podwyżki nie satysfakcjonują nas, bo nie uwzględniają tych z roku ubiegłego. A wszyscy widzimy jak drastycznie rosną koszty utrzymania. Do tego dochodzi niespotykany dotąd boom na rynku stali i nadgodziny. Chcieliśmy, by zarząd docenił pracowników i zapewnił im godziwe wynagrodzenia za ciężką pracę. Apelowaliśmy o to na spotkaniu z prezesem Sanjayem Samaddarem. Nasze oczekiwania były znacznie większe, aniżeli to co uzyskaliśmy. Dyrekcja była w tej kwestii nieugięta. Usłyszeliśmy nawet albo to co proponujemy, albo nic. (…)

CAŁY WYWIAD PRZECZYTASZ W NAJNOWSZYM NUMERZE “MH” 13/2021